„Ta miłość była, jest i będzie”
Nie mogę otworzyć oczu. Oślepia mnie coś. Lampy. Gdzie ja
jestem? Co się stało? Dlaczego tu jestem? Słyszę jakieś szmery. Jakieś końcówki
słów, których nie potrafię złożyć w sens. Znajome mi głosy. Jest ich kilka. Nawzajem
się przekrzykują czy tylko mi się wydaje. Każdy udaje, że ma racje. Udają
inteligentnych, a zachowują się jak dzieci. Nie jestem pewna, ale wydaje mi
się, że ktoś płacze i trzyma mnie za rękę. Tak bardzo ściska moją dłoń.
Chciałabym to odwzajemnić, ale nie mogę tego zrobić. Tak bardzo bym chciała
otworzyć oczy i powiedzieć kilka słów, ale nie mogę. Słyszę jakieś piski,
krzyki i błagania. Może ja śnię, za chwilę się obudzę i wszystko to okaże się
złym snem. Nic nie widzę. Ciemność, widzę ciemność.
Miała wypadek. Kierowca samochodu potrącił ją gdy w
ostatniej chwili wbiegła na ulicę. Przeleciała przez maskę samochodu, który nie
jechał z taką prędkością jak powinien tylko o wiele więcej, ale nawet jeśli by zdążył
zahamować to i tak by w nią uderzył. Wylądowała kilka metrów dalej. Czy wbiegając
pod samochód zrobiła to umyślnie? Nie wiadomo. Po złożeniu przez kierowcę zeznań
wszystko zaczynało się układać w całość. Z jego opowiadań wynikało, że jakby
przed kimś uciekała, ale czy to prawda. Przecież on mógł kłamać żeby uniknąć odpowiedzialności.
Dlaczego miałaby to zrobić. Rzucić się pod samochód to nie było w jej stylu. Przecież
jest jeszcze młoda i wszystko przed nią. Studia, praca, rodzina, znajomi na
którą zawsze mogła liczyć. Nie dowiemy się prędzej niż jak się obudzi. Tak
długo jest w śpiączce. Lekarze mówią, że to normalne po takim wypadku, po tylu
operacjach. Organizm się teraz regeneruje. Musimy czekać. Wszyscy są dobrej
myśli, lekarz mówił nam, że wyzdrowieje, niestety nie potrafią nam dokładnie powiedzieć
kiedy ona się wybudzi. To wszystko zależy od niej. Mówią, że jest młoda. Jej
organizm walczy. Tylko dlaczego to tak długo trwa.
Gdy tylko dowiedziałem się od Oli o wypadku spakowałem
najpotrzebniejsze mi rzeczy i sprawdziłem, o której mam najbliższy pociąg do
Łodzi. Ola nie za wiele przez telefon mi powiedziała bo tak naprawdę sama nic
nie wiedziała. Wiem tylko, że ktoś ją potrącił jak szła nocą po Bełchatowie i,
że jest w szpitalu. Nie potrafiłem usiedzieć w miejscu. Bałem się, że umrze, że
nigdy jej nie spotkam, że nie będziemy razem pomilczeć. Modliłem się tylko żeby
nic się jej niestało. Nie mogę ją stracić. Jest dla mnie zbyt ważna. Dopiero
teraz to sobie uświadomiłem. Nikt inny jej nie zastąpi. Mimo, że we Wrocławiu
spotkałem moją byłą dziewczynę ona nie dorównywała jej do pięt. Chciała abyśmy
jeszcze raz spróbowali. Odmówiłem. Nie potrafię o niej zapomnieć. Byłą inna niż
poprzednie. Nie zależało jej na pieniądzach, sławie, drogich prezentach. Byłą
sobą. Nie zachowywała się jakby chciała komuś coś udowodnić. Chciałem ją jak
najszybciej zobaczyć. Nie mam pojęcia w jakim jest stanie. Przez całą drogę do
Łodzi płakałem. Nie zwracałem uwagi na to, że ludzie się na mnie patrzą. Nie
obchodziło mnie to. Przecież każdy może mieć chwile słabości. Chciałem być jak
najszybciej koło niej. Trzymać ją za rękę. Być blisko niej. Karol powiedział,
że odbierze mnie z dworca i prosto zawiezie do szpitala, w którym jest Justyna.
Niewiedziałem w jakim stanie ją zastanę. Byłem wściekły na siebie, że ją nie
ochroniłem. Zostawiłem ją samą sobie. Może gdybym był tu to nic się tu
niestało. Jeśli coś się jej stanie to nie daruję sobie. Otwierając drzwi od
wagonu zobaczyłem Karola z Olą w ciszy doszliśmy do samochodu. Nikt z nas nie
potrafił powiedzieć żadnego słowa. Dla mnie było to na rękę. Nie musieliśmy nic
do siebie mówić. W samochodzie tylko Ola się odzywała. Wyzywała Karola, że na
pierwszym lepszym zakręcie wpadniemy w poślizg albo nie wyhamujemy i trafimy w
drzewo lub w inne samochody. Nie zwracałem na to większej uwagi. Patrzyłem się
w szybę, mijaliśmy ulice, a szpitala nie było widać. Wiem, że Karol chciał
dobrze, ale Ola miała rację. Zachowywał się jak pirat drogowy. Każdy z nas chciał
się dowiedzieć co z Justyną, ale lepiej dojechać pięć minut później niż wcale. Dojechaliśmy
szczęśliwie, chociaż w przypadku kierującego Kłosa można powiedzieć, że
odnieśliśmy sukces nie rozbijając się na pierwszym lepszym drzewie. Wsiedliśmy
w trójkę do windy. Czekaliśmy aż dojedzie na drugie piętro. Jakoś chodzenie po
schodach niebyło dla nas. W gardle miałem gulę, ledwie co mogłem przełknąć
ślinę. Bałem się, że Justyna wszystko powiedziała rodzicom i naskoczą na mnie,
że to wszystko była moja wina, że to przeze mnie szlajała się nocą po
Bełchatowie. Wiedziałem, że Ola z Karolem wszystkiego się domyślają jednak nie
powiedziałem im o wszystkim co się stało na zakończeniu sezonu ze sponsorami.
Nie dopytywali się, a to dla mnie było najważniejsze. Nie miałem siły na
rozmowy. Nawet nie chciałem z nimi rozmawiać bo nie był to czas ani miejsce na
takie rozmowy. Najważniejsza dla mnie była Justyna. W tym momencie tylko ona
się liczyła. Doszliśmy do rodziców stali z dwoma dziewczynami. Pamiętam jak
Justyna mówiła mi, że ma dwie przyjaciółki. To pewnie one. Widać było po nich
zmęczenie. Podpuchnięte oczy, na pewno płakali. Nie dziwię się im. Bo sam kilka
godzin temu płakałem w pociągu. Mogli stracić najważniejszą osobę w swoim życiu.
Bardzo chciałbym im pomóc, ale nie wiem jak. Zaproponować żeby odpoczęli.
Banalne. Nie ruszą się stąd dopóki nie wrócą z nią do domu. W końcu to ich
jedyna córka. Nic nie powiedziałem. Patrzyłem się w szybę OIOM-u. To nie była
ta Justyna, którą ostatni raz widziałem. Była blada, wręcz przezroczysta. Jej
włosy jak zwykle były nienagannie ułożone. Na jej ustach nie było tego uśmiechu,
na który mógłbym patrzeć całymi godzinami. Wyglądała jakby ktoś ją przeżuł i
wypluł. Poprzypinana była do przeróżnych kabelków. Słyszałem i widziałem jak
maszyny za nią pracowały. Walczyła bo miała dla kogo. Dla rodziców, dla samej
siebie. Myślałem, że śpi za chwilę się obudzi, że porozmawiamy tak jak wcześniej.
Jednak gdy dotarło do mnie, że ona jest w śpiączce wszystko się zmieniło. Rodzice
Justyny zaczęli opowiadać jak to się stało. Najchętniej jakbym dorwał tego
skurwisyna to nie wiem co bym mu zrobił. Byłem wściekły. Nie potrafiłem powstrzymać
łez, które coraz bardziej spływały mi po policzkach. Już nie udawałem, że
jestem silny, że radzę sobie z emocjami. Mimo, że z Justyną nie byliśmy w jakiś
rewelacyjnych stosunkach to tak bardzo się bałem, że ona nigdy się nie obudzi. Chciałem
do niej wejść, ale lekarz nie pozwolił mi. Powiedział, że tylko rodzina może do
niej wejść. Byłem wrakiem człowieka nie docierało do mnie, że to nie jest sen. Słyszałem
jak rodzice Justyny rozmawiali z doktorem. Niemiałem pojęcia o czym. W tym czasie
wszystko się zatrzymało. Wiedziałem, że siedzenie w szpitalu bez możliwości
wejścia na salę nie miało sensu, ale musiałem przy niej być. Potrzebowałem tego
jeszcze bardziej niż ona. Po wyjściu rodziców Justyny z sali lekarz poprosił
mnie do siebie, nie wiedziałem o co mu chodzi. Kazał mi założyć zielony fartuch
i powiedział, że mogę u niej nie zostać dłużej niż dziesięć minut. Byłem szczęśliwy.
Podziękowałem rodzicom Justyny i jak najszybciej się dało byłem już w Sali. Dla
mnie każda sekunda była cenna. Usiadłem koło niej i z nią rozmawiałem,
wiedziałem o lekarza, że trzeba do niej dużo mówić bo nam może się wydawać, że
ona nas nie słyszy jednak nie jest to prawdą. Powstrzymałem się od płaczu.
Wiedziałem, że jej to nie pomoże. Przysięgłem jej, że dopóki nie wyjdzie ze
szpitala nie opuszczę jej na krok. Będę za drzwiami, ale będę z nią. Opowiadałem
o tym co się działo na zgrupowaniu. O żartach Karola, szczególnie jak chodził z
aparatem próbując zrobić sobie samojebkę z Zatim, a biedaczek nie chciał i tak
się gonili po całym cosie, wszyscy się z nich śmiali, nie dziwię się im bo sam
ledwie co mogłem wytrzymać ze śmiechu, mimo, że w Skrze takie obrazki były na
porządku dziennym, o tym, że chce sprzedać swoją Renkę. Już nie będzie chlapał
nikogo. Jeśli ktoś ją kupi to po kilku dniach pożałuje tej decyzji. Po jazdach
Karola można się podziewać, że długo ten samochód nie pociągnie. Zostaję na
następne kilka sezonów w Skrze, a od Prezesa przypadkowo dowiedziałem się, że
będziesz odbywała u nas praktyki. Nawet się nie pochwaliłaś. Zawsze byłaś
skromna. Zawsze to ja mówiłem, a ty słuchałaś nie odzywając się ani słowem. Teraz
już wiem dlaczego. Za to cię pokochałem. Jesteś tą osobą z którą chcę spędzić resztę
życia. Najlepsza studentka na wydziale Marketingu i Zarządzania na jednym z
Łódzkich uczelni. Zobaczysz nie dam ci spokoju będziesz musiała mi wszystko powiedzieć
o sobie jak na spowiedzi. Nawet nie myśl, że ci tak łatwo odpuszczę. Twoje
niedowierzanie. Chociaż będę miał cię na oku i nic ci się już niestanie. Żadna głupota
ci nie przyjdzie na myśl żeby chodzić nocami po Bełchatowie. Nie pozwolę ci na
to. Nawet nie próbuj się ze mną kłócić bo i tak ci to nic nie da. Trzymałem ją
za rękę. Nie miałem ochoty jej puścić. Jednak widziałem te błagalne spojrzenie
lekarza. Nachyliłem się nad nią pocałowałem ją w policzek. Kocham cię.
Następnym razem żeby ci żadna głupota do tego twojego ślicznego łba nie
przyszła rozumiesz. Pamiętaj, że już cię nie opuszczę. Lekarz coraz bardziej mnie
ponaglał. Puściłem jej dłoń. Gdy dochodziłem do drzwi usłyszałem pisk maszyn, do
których była poprzypinana Justyna. Bałem się, że ją stracę. Jej mama płakała.
Prosiła by ją ratowali. Ona nie może umrzeć. Jest zbyt młoda na śmierć.
Pozdrawiam z deszczowych kujaw, a rano było tak pięknie :)
***
Powróciłam. Kiedy następny? Nie mam zielonego pojęcia. No to powiedzmy, że ten rozdział średnio mi się podoba. Zresztą jak każdy. Niedługo z nich powstanie telenowela. Polska przegrała z Bułgarami :/ No dobra już nie piszę więcej na ten temat bo się rozkleje :( Od dzisiaj nie nawidzę lekarzy, którzy wystawiają recepty na wykupienie pół aptek. Spoko kupisz 3 rzeczy zapłacisz ponad 100 złotych, a miałam sobie kupić następne buty na koturnie. Marzenia... Pozdrawiam z deszczowych kujaw, a rano było tak pięknie :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz