piątek, 20 września 2013

Rozdział IX


Czerwiec. Za dwa miesiące będę odbywała staż w Skrze. Kiedyś cieszyłam się z tego powodu, poznam chłopaków. Teraz już ich znam oprócz tych nowych. Wiem tylko tyle, że zmienił się trener, duża część zawodników rozwiązała kontrakty za porozumieniem stron lub ich nie przedłużono, po dziękując im za wcześniejszą współprace. Czas szybko minie, a ja nawet nie obejrzę się kiedy nadejdzie ten moment. Czym bliżej tym bardziej nie chcę mieć tego stażu. Może to dziwne, ale ta sytuacja mnie przeraża. Nikt nic nie wie na ten temat oprócz dziewczyn, Pauliny i Olki. Chciałabym zobaczyć ich miny kiedy pan prezes przedstawia swoich nowych stażystów. Zdziwienie. Na pewno. Nie wiem jak po tym wszystkim spojrzę Maćkowi w twarz. Raczej będziemy się unikać, to i tak nie miało przyszłości. Wiedziałam, że prędzej czy później się spotkamy i tym razem nie będę miała gdzie uciec. Od tego feralnego wieczoru nie kontaktowaliśmy się. Nie potrafiłam z nim rozmawiać. Jest mi z tym potwornie ciężko na sercu, źle się z tym czułam, ale nie potrafię jako pierwsza zrobić ten pierwszy krok. Zawsze byłam uparta i ambicja mi na to nie pozwalała. Chciałabym się z nim spotkać, pogadać o wszystkim i o niczym jak wcześniej, być blisko niego, bo w jego ramionach zawsze czułam się bezpiecznie. Czekałam jak głupia, że zadzwoni. Nie odbierałam od niego telefonów, nie wychodziłam gdy przychodził i stał przez kilka godzin przed domem, nie zwracając uwagi czy pada deszcz czy świeci słońce, a teraz chcę aby do mnie zadzwonił. Justyna czy ty czasem nie przesadzasz? Teraz, ale ty masz refleks dziewczyno. Po dwóch miesiącach chcesz żeby się odezwał. A może jeszcze rzuci ci się w ramiona i powie, że wszystko będzie dobrze. Myślisz, że na takie jak ty będzie tracił czas. A może się w nim zakochałaś? Tęskniłam za nim. Bardzo. Mimo, że spotykałam się z dziewczynami to nie było to co wcześniej. Dzięki niemu zaczęłam się uśmiechać, przestawałam się zamartwiać, mogłam mu zaufać, co w moim przypadku było trudne. Żyłam. Nie przejmowałam się niczym. Był takim moim prywatną definicją szczęścia. Zawsze mogłam na niego liczyć, a teraz wszystko się zmieniło. Trudno mi się przed sobą przyznać, ale tak bardzo go potrzebuję. Nie wiem co bym zrobiła gdy zobaczyłabym go. Przytuliła się bym do niego i wąchała jego perfum. Uwielbiałam je. Pokazywały jaki Maciek naprawdę jest. Czuły, romantyczny, inny niż wszyscy z którymi wcześniej byłam. Wiem tylko tyle, że po zdanej maturze wyjechał do Wrocławia. Karol jak na plotkarę przystało wszystko opowiadał co się działo w Spale. Lepiej jakby mówił bez szczegółów. Szczególnie co on tam robi Zatiemu, dziwię się mu, że z nim tym psychopatą wytrzymuje. Pewnie nie ma wyjścia bo nikt nie chce mieć za lokatora. Nie dziwię się im, sama też bym nie chciała nawet za sąsiada. Moja psychika nie zniosła tego. Pozostawiła traumę do końca życia. Po sezonie ligowym i reprezentacyjnym należy mu się odpoczynek. Mimo, że nie wywalczyli awansu do mistrzostw byłam z niego cholernie dumna, że wystąpił. Że te wszystkie spędzone chwile na Sali i te poty wylewane na treningach dały jakiś skutek. Patrzyłam na wszystkie mecze. To nie był Maciek, którego poznałam. To była kompletnie nie znana mi osoba. Wiem, że nie zagrał na miarę swoich możliwości, ale cieszyłam się, że spełnia swoje marzenia tylko fakt, że mu nie poszło trochę mnie dziwiło. Bałam się, że to moja wina, że to wszystko przeze mnie. Mogłam z nim porozmawiać. Wyjaśnić wszystko. Pogadać na spokojnie. Dziwnie się z tym czułam. Tyle rzeczy chciałam zrobić, ale serce i rozum podpowiadało mi inaczej. Burza była w moim ciele. Czasami zastanawiałam się jak jest to możliwe. Jednak taka jest rzeczywistość. Gdy rano wstaje pierwsza moja myśl zawsze związana jest z Maćkiem. Oszukuje samą siebie. Zaczęłam znowu być taka sama jak zanim poznałam Maćka. Zamykam się w sobie, mało przebywam ze znajomymi, nie chodzę na terapię. Czuję, że znowu jestem na dnie, ale tym razem się nie pozbieram. Boję się tego. Nic mi nie pomoże. Wiem, że mam przy sobie kochających rodziców, Anitę, Kubę i dziewczyny, ale to jest silniejsze ode mnie. Wiem, że wszystko by oddali byle tylko byłabym zdrowa. By to wszystko co się kiedyś wydarzyło nie powtórzyło się. Mama nie  coraz częściej mnie pilnuje albo wymyśla wypady do ojca. Myśli, że to pomoże. Jedyny plus z tego, że młody jest zadowolony gdy jego ukochana siostra przychodzi się pobawić. Niekiedy mam dość tych ich troski. Wiem, że od tego są rodzice, ale niech nie przesadzają. Sesja się kończy, muszę się uczyć, a oni może zamkną mnie ubezwłasnowolnią i na oddział zamknięty mnie wsadzą. Teraz najważniejsza jest uczelnia. Chcę wszystko zaliczyć w pierwszym terminie i mieć wszystko z głowy. Odpocząć przed pracą. Nie wiem co mnie tam będzie czekać. Wyjechać gdzieś gdzie mnie nie znają i nie ma zasięgu, mieć wszystko w czterech literach i przemyśleć kilka spraw, które powinnam już dawno zrobić. Staż może to i nie jest praca, ale trzeba będzie wstawać rychło rano jeszcze przed zapianiem koguta jak ja nie jestem przyzwyczajona do tego. Zawsze byłam śpiochem i mam to do dziś. Pierwsze dni będą najgorsze. Później człowiek się do wszystkiego przyzwyczai. Zawsze lubiłam wieczorem przechodzić się po uliczkach Bełchatowa przypominając sobie gdzie byłam z Maćkiem. Tak też zrobiłam to dzisiaj. Hala, w której po raz pierwszy się spotkaliśmy gdy młody zrobił sobie przechadzkę po płycie boiska grając z Oliwierem i Arkiem coś podobnego trochę z siatkówki i trochę z nożnej, a ja nie miałam pomysłu jak go stamtąd zabrać, a on wraz z Karolem mi pomogli. Oczywiście nie bezinteresownie. Za numer telefonu, a później mądry Kłos dzwonił do mnie o trzeciej w nocy robiąc żarty udając prowadzącego jakiś program typu „Dziewczyny z fortuną”. Lubiłam przechodzić koło kawiarenki niedaleko hali gdzie po raz pierwszy się umówiliśmy na kawę i ciacho. Pamiętam jak zjadł mój kawałek ciasta, nawet jakbym chciała to bym nie zaprotestowałam bo nie miałam ochoty go zjeść i bez pytania popijał moją wystygniętą kawą. Nie krępował się. Był naturalny. Takiego go zapamiętałam. Lubiłam wpatrywać się w jego brązowe oczy. Były hipnotyzujące. Działały na mnie jak narkotyk. Może to dziwne, ale tak naprawdę było. Czasami zachowywał się jak wariat. Nigdy mi to nie przeszkadzało wręcz przeciwnie razem z nim wygłupiałam się mimo, że jestem od niego starsza o dwa lata. Przecież każdy ma coś w sobie z dziecka. Przy nim byłam inna. Zmieniłam się. Bałam się, że jak opowiem mu o chorobie, o wszystkim to się odwróci ode mnie. Nie chciałam tego. Ufałam mu, ale to nie było takie łatwe jak się wydaje. Szłam coraz dalej i dalej, aż w końcu chciałam wrócić do domu, ale ja nie wiem gdzie jestem. Pamiętam te osiedle. Te domy. Budynki. Jednak jak mam się dostać do domu nie mam pojęcia. Cofam się chce spojrzeć na budynki może znajdę tam nazwę ulicy i numer. Beczskutecznie. Wśród tych ciemności nic nie widzę. Boję się, że z krzaków wyleci jakiś wariat i coś mi zrobi. Udaję przed sobą twardzielkę, a nogi mam jak z waty. Słyszę kroki, czuję na ciele oddechy tego co jest za mną. Modlę się żeby nic mi nie zrobił. Przyspieszam. Rozglądam się na boki, ale nic nie widzę. Wiem, że jest już grubo po północy mimo, że nie mam zegarka na ręce. Nie wiem kim jest ta osobą, która idzie za mną. Łudzę się żeby nic mi się nie stało. Słyszę, że tak jak ja zaczyna przyspieszać. Coraz bardziej się boje. Wbiegam na ulicę nic już nie widzę coś jasnego oślepia mi oczy, tylko słyszę huk i pisk opon, a potem sygnał podobny do karetki i w tej chwili przed oczami mam całe moje życie.

***
 
Pewnie teraz już śpicie, a ja się męcze na komentarzem odautorskim. Wiem, że jak obiecałam to staram się dotzrymywać słowa. Jakoś tym razem mi się udało. Jutro od 20 mam nadzieję, że tak jak ja będziecie kibicować naszym :) Gorzej będzie w sobotę, ale damy radę. No niech wygrają już. Czekam, czekam na pierwszy gwizdek. No na tym kończę mój wywód :) Do zobaczenia wkrótce :)
Pozdrawiam :)
Następny post niedziela 22.09.2013 r. p godzinie 16. chyba, że mi się dni pomyliły :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz