sobota, 1 listopada 2014

Nowy blog!

Serdecznie zapraszam na nowy blog!
Ona: Anna. Dziewczyna, wiek 21 lat, mająca cały czas pod górkę, nie ma nawet przyjaciół żeby się im wierzyć co jej leży na serduchu, kocha siatkówkę od młodzieńczych lat, nie wyobraża sobie nie obejrzenia chociaż jednego meczu na żywo w sezonie Plusligowym, próbowała swoich sił w różnych dziedzinach jednak jej to nie wychodziło.
On: Dwudziestoparoletni siatkarz. Bardzo utalentowany i dobrze grający na swojej pozycji.
http://lepsza-polowa.blogspot.com/
Pozdrawiam ♥

poniedziałek, 14 lipca 2014

Ogłoszenie!

Potrzebna jest Krew! Chłopiec choruje na raka, jest po 2 chemiach. Jeżeli możecie to przekazujcie informacje dalej wśród znajomych, rodziny.
Tutaj dowiecie się więcej:
https://www.facebook.com/permalink.php?story_fbid=263278830546156&id=100005921238793

poniedziałek, 16 czerwca 2014

Zapraszam!

Zakończyłam opowiadanie o Państwie Wrona więc ruszam z kolejnym blogiem. Teraz tutaj możecie mnie znaleźć. Pozdrawiam :>

piątek, 21 marca 2014

Next!

Nowy blog, nowe sprawy, nowa akcja! Coś innego od poprzednich :) ---> Zapraszam :)
Edit: Epilog już jest :) Zapraszam :>

poniedziałek, 24 lutego 2014

Ogłoszenie parafilne!

Takie małe ogłoszenie. Jest akcja!!! Jeśli ktoś jest z Inowroławia lub okolic. W dniu 02.03 (niedziela) w godzinach 9-13 jest organizowana zbiórka krwi przez HDK. Wystarczy spełnić kilka warunków, ale więcej dowiedzieć możecie się tutaj.
Pozdrawiam i mam nadzieję, że może z kimś tam z was spotkam :)

wtorek, 4 lutego 2014

Epilog

Minął tydzień wygraliśmy po raz trzeci z Transferem i jesteśmy w półfinałach. Widzieć radość chłopaków bezcenne. Nawet Andrzej się cieszył chociaż sezon wcześniej grał w zespole Delecty teraźniejszego Transferu. Dopóki nie dowiedzieli się z kim gramy następne mecze. W półfinale gramy z Resovią. Trudny przeciwnik, ale my musimy z nimi wygrać. Pierwsze dwa mecze u nas. Pokażemy im gdzie jest ich miejsce.
Gramy pierwsze mecze z Resovią. Chyba bardziej denerwuje się od zawodników. Wiem, że mają szansę z nimi wygrać lecz drużyna z Rzeszowa tak łatwo skóry nie sprzeda. Trzymając w ręku bluzkę z numerem 9 od dobrych kilku minut patrzę jak rozgrzewają się chłopaki. Dlaczego ten mecz nie może się zacząć? Niedługo przez nich zejdę na zawał. Wychodzą szóstki i zaczynamy. Piłka dla nich. Widzę, że Falasca coś do nich pokrzykuje, mobilizuje ich. Pierwsza przerwa techniczna za nami. Przegrywamy 7:8. Jeśli ktoś myślał, że będzie szybkie 3:0 to się grubo pomylił. Wyczuwam pięcio setowy bój. Chłopaki jakby byli inni. Zawsze na treningach ataki im wychodziły, a teraz nawet porządnie nie potrafią trafić w piłkę. Kibice nie szczędzą gardeł. Pierwszy set wygrywamy do 23, ale wymęczone. W drugim od pierwszych piłek prowadzi Resovia. Niby ją staramy doganiać, ale przegrywamy tego jak i trzeciego seta do 20. Widzę w oczach chłopaków złość, sportową złość. Podrywamy się do walki i wygrywamy czwarty set. Nie mogę, nie potrafię już usiedzieć na miejscu. Najchętniej wkroczyłabym na boisku i sama pokazała Resoviakom gdzie jest ich miejsce. Jest tie-break. Meczowa piłka dla Skry. Maciek wchodzi na podwyższenie bloku za Niko. Nie chcę patrzeć na tą akcję. Zakrywam oczy i po chwili słyszę. Blok! Blok!. Patrzę na Maćka. Tak to on zablokował Lotmana. Zadowolona razem z Pauliną wchodzimy na boisko, gratulując wygranej. Chłopaki mają przed sobą konferencje, masaże i analizę meczu więc Paulina podwiezie mnie do domu, a jutro na mecz pójdę po Kubę i razem wylądujemy w Energii. Szóstki na boisku. Zaczynamy my. Wszystko wygląda wspaniale. Wygrywamy pierwsze dwa sety do 21 i 17. Czyżby Resovia nie pozbierała się po wczorajszej porażce. Trzeba umieć wygrywać, jak i przegrywać. Kto wygrywa trzeci set ten wygrywa cały mecz. Mam nadzieję, że chłopaków nie wybije z rytmu 10 minutowa przerwa przed trzecim setem. Wracamy na parkiet. Chwila dekoncentracji Skry zostaje od razu wykorzystana. Jednak się nie poddajemy i walczymy do końca. Jest po 23. Piłka jest nasza. Maciek wchodzi za Niko na podwyższenie bloku. Może i tym razem uda się kogoś zablokować. Mario wyrzuca piłkę. Leci, Ignaczak nie przyjmuje. Meczowa dla nas. Znowu to samo tylko, że Igła przyjmuje, Tichaczek rozgrywa i atakuje Kosok, my bronimy rozgrywa Karol i kończy atakiem z lewego skrzydła Conte. Wygraliśmy. Kibice szaleją. No to teraz trzecia wygrana w twierdzy i finał jest nasz.
Chłopaki wyjechali zdobyć twierdzę. Humory im dopisują. Nikt na nic nie narzeka, chyba tylko na to, że Karol znowu zrobił komuś żart. Jutro grają mecz. Już tęsknie za Maćkiem. Za bardzo się do niego przyzwyczaiłam.
Mury będą za nimi, ale my się nie poddajemy. Każdy jest skoncentrowany na grze, na przeciwniku. Nie mamy czasu na rozczulaniem się nad sobą. Najważniejsza jest wygrana. Pierwsze piłki mamy już za sobą na razie wygrywamy, ale Rzeszów tak łatwo się nie podda. Pierwszy set dla nas. Drugi dla Resovii. 10 minutowa przerwa dobrze nam zrobi. Odpoczniemy po wcześniejszych setach. Nie mam zbyt dużo szans na pojawienie się na boisko, ale jestem razem z chłopakami, a to się liczy. Trzeci set wygraliśmy, jeszcze jeden i możemy się pakować do domu. W finale drużyna zwycięska zagra z Zaksą, która wygrała z Politechniką Warszawską w swoim półfinale. Chciałbym, żeby to była Skra. Jednak musimy wygrać tego seta. Idziemy punkt za punkt. Resovia nie pomaga nam wygrywać. Kibice szaleją. Brakuje nam naszych kibiców. Niby mamy jeden cały sektor, ale to jest zbyt mało. 24:23 Resovia na zagrywce i setowa dla nich. Przyjmujemy, Niko rozgrywa, Mariusz atakuje. Mamy po 24. Kłos na zagrywce, trudny flot, mają kłopoty z przyjęciem. Piłka rzucona w siatkę. Nie dadzą tego przebić. Meczowa dla nas. Kłos znowu serwuje znowu tak samo trochę lepiej przyjmują. Tichaczek rozgrywa do Lotmana, a ten atakuje w aut. Weryfikacja. Nie było bloku, dotknięcia siatki. Jesteśmy w finale. Twierdza wreszcie zdobyta.
Była chyba bardziej szczęśliwa od chłopaków. Jesteśmy w finale. Pokonamy Zaksę i jesteśmy mistrzami. Jednak do tego długa droga. Zaksa to tak samo trudny i wymagający przeciwnik jak Resovia.
Jesteśmy w Kędzierzynie. Dwa pierwsze mecze rozpoczynamy w hali Azoty, następne dwa u nas, a piąty jakby trzeba było rozegrać to w Kędzierzynie. Będzie trudny bój, ale kto da radę jak nie my. Zatrzymamy Boćka na ataku i już mamy wygrany mecz.
Każdy jest zmobilizowany. Każdy daje z siebie tyle ile tylko może. Nikt nie skarży się na kontuzje. Mamy dwunastkę, która jest wstanie wygrać z każdym klubem w Pluslidze jak i z zagranicznym rywalem. Bardzo boję się o Justynę. Została sama w Bełchatowie. Niby gdy dzwoniłem do niej wszystko było ok., ale po tym wypadku jakoś nie potrafię panować nad emocjami. Chciałbym żeby tu była razem ze mną. Siedziała na trybunach i razem z KK dopingowała nas. Wygrywamy 3:2. Cieszymy się ze zwycięstwa. Trochę więcej pograłem, ale już dawno myślałem o zmianie klubu w następnym sezonie. Niby mam się od kogo uczyć, ale nic poza tym. Ostatni mecz w pełnym wymiarze nie pamiętam jaki grałem. Chyba jak Mariusz był chory. To było strasznie dawno. Wiem, że z moją decyzją wiąże się zdanie Justyny. Wiem, że ona by chciała dla mnie jak najlepiej, jednak ja nie chcę żeby rzucała wszystko bo Muzajowi zachciało się zmiany klubu. Na razie o tym nie myślę. Do końca sezonu jeszcze kilka meczy. Potem może reprezentacja. Kadra B bo o ten pierwszej mogę sobie pomarzyć. Rozłąka na dłużej. Czy my to wytrzymamy.
Drugi mecz z Zaksą nie przebiega po naszej myśli. Przegrywamy 2:0. Zaksa jest dzisiaj w lepszej dyspozycji niż wczoraj. Trudno nam zablokować Boćka, a jak już nam udaje to piłka ląduje w aucie. Musimy wziąć się w garść jeśli nie chcemy przegrać. Dwa następne sety są dla nas. Tie-break. My jak i przeciwnicy nie mamy już tyle siły co na początku spotkania. Mariuszowi ataki już tak nie wychodzą, a o każdy punkt musimy z nimi walczyć. Trener przygotował już tabliczkę do zmiany. Z numerem 2, chyba mu się pomyliło. Prosi mnie do siebie i ją podaje. Nie wierzę w to. Chciałem pomóc drużynie, jednak teraz mam wątpliwości czy mi się to uda. Pierwszy, drugi, trzeci atak skończony. Piłka meczowa dla nas. Wyrzucam piłkę i as. Wygraliśmy. Nie wierzę w to co się stało. Prowadzimy 2:0 w meczach. W piątek rewanż w Ulu. Wygramy.
Tydzień minął bardzo szybko. Z Maćkiem niemieliśmy za dużo czasu dla siebie, jednak po raz pierwszy nie przeszkadzało nam to. Najważniejsze jest teraz Mistrzostwo. Gdy przegrywaliśmy byłam razem z nim, gdy wygrywaliśmy cieszyłam się razem z nim. Siedzę z Kubą w hali. Chciałabym żeby już było po sezonie. Jeden mecz i już jesteśmy mistrzami po dwóch latach przerwy. Kibice dopisali. KK już szaleje jak to ma w zwyczaju. Nie wiem jak ludzie mają taką werwę. Pierwszy set dla nas Maciek tylko przez chwilę był na boisku na podwyższenie bloku. Drugi dla Zaksy. 10 minutowa przerwa nie powinna wyrwać ich z rytmu. Trzeci dla nas. Ostatni punkt. Już nikt nie siedzi na hali. Wszyscy wstali i krzyczą ostatni. Maćkowiak wchodzi za Conte. Jego zagrywka potrafi odrzucić rywala od siatki, ale też potrafi zaserwować asa. Nie patrzę. Cisza. Trochę mnie to martwi. Może coś się stało. Bociek się myli. Wygrywamy, jesteśmy Mistrzami. Mistrzem zostaje Skra, wicemistrzem Zaksa, a trzecie miejsce przypada Resovii po trzech zwycięskich meczach z Polibudą. Ceremonia wręczenia medali i najlepszych zawodników w finale już za nami. Niektóre są nasze niektóre przeciwników. Najważniejsze, że wygraliśmy i znowu powracamy na tron. Wszyscy oblani zostali szampanem. Przeczuwam, że ta noc tak szybko się nie skończy, a głowa na drugi dzień będzie bolała.
Tak jak przypuszczałam. Maciek został powołany do reprezentacji. Wszystko co jeszcze nie było załatwione ze ślubem Marleny zostało na mojej głowie. Maciek przyjedzie w dzień ślubu, a w poniedziałek rano już musi się stawić z powrotem do Spały. Taki ma zawód. Tęsknię za nim jednak cieszę się, że może robić to co tak naprawdę kocha.
Dzień ślubu. Marlena chodzi jak oszalała. Czasami zastanawiam się jak wytrzymuje z nią Tomek. Dodając jej otuchy, chociaż mi się tylko tak wydaje. Chodzi nadąsana jak osa. Boi się, że coś nie wyjdzie, a Tomek zostawi ją przed ołtarzem. Prędzej ona by mu to zrobiła. Tylko, że ze strachu. Myślałam, że może boi się nocy poślubnej. Zostałam zgromiona wzrokiem i dla mojego dobra nie odzywałam się już prawie wcale. Maciek dojechał z samego rana., tak jak obiecał Nawet tak praktycznie się nie widzieliśmy. Fryzjer, makijażystka, kosmetyczka, do tego uspakajanie histeryzującej Marleny. Tylko wpadłam do domu żeby się przebrać w moją żółtą sukienkę z czarną dużą kokardą na boku, założyć dodatki i tyle spędziliśmy ze sobą czasu. Maciek jak na niego wyglądał bardzo ładnie. Garnitur pięknie skrojony, do tego biała koszula i żółty krawat, który idealnie pasował do mojej sukienki. Nie żebym była jakaś niemiła, ale czasami jak się ubierze to strach się z nim pokazywać bo swoim ubraniem jak i fryzurą może doprowadzić do zawału. Dzisiaj wygląda wspaniale. Jestem szczęśliwa, że mogę z nim być. Wydaje mi się, że nawet będę o niego zazdrosna. Kuzynki, ciotki Marleny i Tomka znając życie będą się kręciły koło niego doprowadzając mnie do szaleństwa. Jednak wiem, że on mnie kocha i nie powinnam się przejmować innymi dziewczynami. Jednak taka jest nasza natura. Pakujemy się do auta taty. Będziemy mogli pić ile tylko dusza zapragnie bo nikt z nas nie będzie musiał robić za kierowcę. No powiedzmy bo dla Maćka dobra lepiej by było jakby trochę przystopował bo jak się trenerzy dowiedzą to mogą być problemy, a w poniedziałek musi wrócić do spalskiego lasu. Jesteśmy już w kościele, za chwilę będzie słychać Marsz Mendelssona. Już na sama myśl o tym w moich oczach pojawiają się łzy. Łzy szczęścia. Wszyscy zebrani rozsiedli się w ławkach czekając na Pannę Młodą. Obok nas siedziała Monia z Sebą. Pięknie wyglądali, a Monika widząc Maćka stwierdziła, że chyba ktoś go podmienił o zbyt ładnie wygląda. Na co wybuchliśmy śmiechem, aż ludzie siedzący za nami w ławce trochę mruczeli pod nosami, że tak nie wolno zachowywać się w kościele. Mieli rację jednak to było silniejsze od nas. Widziałam jak cos szeptali pomiędzy sobą. Mam nadzieję, że czegoś nie wykombinowali bo znając ich możliwości wszystkiego można się spodziewać, a to jest dzień Marleny i Tomka i nikt nie ma prawa zepsuć coś w ich dniu. Cała ceremonia minęła w miarę szybko, obyło się bez komplikacji, nikt nie usnął, a Marlena i Tomek wyglądali tak przepięknie, że nawet nie przeszkadzało mi jak fotograf i kamerzysta „upolował” sobie mnie do robienia zdjęć. Czyżbym była aż tak fotogeniczna. Wątpię. Wyszliśmy przed kościół czekając na rzucenie w państwa młodych grosikami oraz ryżem. Gdy już para młoda pozbierała wszystkie grosiki i wszyscy złożyli już życzenia udaliśmy się na salę. Była pięknie udekorowana. Sama gdy będę kiedyś w dalekiej przyszłości brała ślub chciałabym żeby podobnie wyglądała. Prosto, ale elegancko. Bez żadnych niepotrzebnych dodatków. Jedzenie musiało im wszystkim smakować bo na talerzach nie zostało prawie nic. Pierwszy toast. Pierwszy taniec. Kamerzysta z fotografem uwijali się za trzech żeby wszystko wyszło pięknie, a jedyny dzień w życiu był tak jak sobie zaplanowaliśmy. Trochę wypiliśmy, potańczyliśmy, ale tak jak przypuszczałam Maciek został obiektem kuzynek pary młodej, jednak szybko rezygnowały po zatańczeniu chociaż jednego utworu z Maćkiem. Udawał, że nie potrafi tańczyć. Za dużo to nie musiał bo do króla parkietu nie należy. Ja wiedziałam jak trzeba tańczyć z Maćkiem jednak one nie. Trochę techniki i człowiek się gubi. Było mi strasznie przykro z tego powodu, jednak w duchu śmiałam się z ich nieporadności. Ja nie narzekałam na wolny czas bo jak nie tańczyłam z panem młodym, to z Sebastianem, albo kuzynami, wujami czy tatą Marleny. Przyszła pora oczepin. Najlepsza część ślubu. Tylko dziwiło mnie zachowanie Marleny, Tomka, Moni, Maćka i Seby .Szeptali pomiędzy sobą. Trochę się dziwie przecież nigdy niemieliśmy przed sobą tajemnic. Jakby coś przede mną ukrywali. Chciałabym się ich spytać, ale żaden z nich nie przyzna się do niczego. Wszystko wyszło tak jak miało wyjść. No prawie. Monia złapała bukiet, ale muszkę niestety złapał Maciek. Już jej współczuje tańca z tym sierotą. Podeptana na 100 % chyba, że podglądała jak ja tańczę z nim. Lepiej dla nich by było jakby zatańczyli Harlem Shake bo w tym rodzaju tańca Maciek jest mistrzem, a Monika da radę to zatańczyć. Sebastian udawał, że płacze, ale to chyba przez ten alkohol. Ja na pewno mojego Maćka jej nie oddam więc może być spokojny o Monikę. Gdy już chcę usiąść do stołu. Słyszę z mikrofonu głos Maćka. Co on znowu kombinuje. Pewnie przez to zachowywali się dziwnie. Niech tylko ich dorwie. Tylko on nie robi tego co ja myślę. Proszę niech to będzie sen, a ja się obudzę i będzie tak jak dawniej.
 –czy mogę poprosić tu na środek moją dziewczynę Justynę.
Idę żeby czasem nie musiał tego powtarzać drugi raz. Nie jestem zadowolona z jego pomysłu jednak dla świętego spokoju wysłucham co ma mi do powiedzenia. Goście chyba niebyli zaskoczeni tym co się dzieje. Wszyscy wszystko wiedzieli tylko nie ja. Ja co powinnam o wszystkim wiedzieć.
-znamy się nie od dziś. Bo już kilka lat. Wiem o tobie wszystko. Ty o mnie też. Byłaś ze mną kiedy tak naprawdę cię potrzebowałem, a ja razem z tobą. Cieszyłaś się z każdego zdobytego przeze mnie punktu bardziej niż ja. Z mistrzostwa, które zdobyłem dla ciebie. Z każdego MVP spotkania, które zawsze w wywiadzie mówiłem, że to dla ciebie go zdobyłem. Kocham Cię jak nikogo w życiu nie kochałem. Nie będę przedłużał bo nigdy nie byłem romantykiem, a tak szczerze to już wszyscy zasypiają od mojej przemowy. Justyno czy zostaniesz moją żoną?
Nogi się pode mną ugięły nie wiedziałam co mam powiedzieć. Słyszałam jak Monia z Marleną szeptały mi do ucha „Zgódź się. Będziesz z nim szczęśliwa. Nie zmarnuj tego.” Gdy nie wiem jakim cudem doszłam do Maćka, przytuliłam go, a łzy które kapały mi po policzkach plamiły jego koszulę. Nie musiałam nic mówić bo on sam wiedział co chcę mu powiedzieć. Włożył mi na palec piękny pierścionek z małym diamencikiem. Wszyscy nam gratulowali.
Tańców nie było końca. Gdy patrzę na pierścionek nie mogę się nadziwić, że niedługo zostanę panią Muzaj.
 
 
***
 
To już jest koniec historii Justyny i Maćka. Coś się kończy coś się zaczyna. Dziękuje:
- wszystkim za przeczytanie chociaż jedno słowa
- za 1067 wyświetleń
- za każdy zostawiony komentarz
- dziękuje, dziękuje i jeszcze raz dziękuje
Nie potrafię tego wyrazić słowami jak jestem wam wdzięczna. Trudno się jest z wami rozstać, ale kiedyś musiał przyjść ten czas.
Do zobaczenia kiedyś tam :)
J.