wtorek, 10 września 2013

Rozdział VI

„Nie ma potrzeby, aby zmienić siebie
Albo spróbuję być doskonały
To wystarczy, oszalałem dla ciebie
Mam nadzieję, że pozwolisz mi zostać przy tobie”
Ahmed Chawki feat. Pitbull- Habibi I love you

Bardzo bałam się tego co zobaczę jak otworzę drzwi. Nie no tego to ja się nie spodziewałam. Więcej ich chyba mama niemiała. Naprawdę. Monika, Marlena, Tomek, Kuba, Anita i rodzice. No i się zaczęło. Rozmowa o czymś co nie miało miejsca. Anicie i rodzicom musiałam powiedzieć kto to jest, skąd się znamy, ale tak w skrócie lepiej żeby wszystkiego nie wiedzieli. Chłopak, poznałam go na ostatnim meczu, lubi siatkówkę tak jak ja. Po co mają wiedzieć, że Maciek jest siatkarzem, gra w Skrze. Lepiej dla nich. Niebyli zachwyceni tym obrotem sprawy. Jakby mogli to by mnie z domu nie wypuścili. Tylko powtarzali, że lepiej żebym go sobie odpuściła. Nie angażowała się bo znowu będzie tak jak ostatnio. Zresztą wcale Maciek nie musi być taki jak Michał. Nie poznaje się ludzi po okładce. Nie rozumieli tego, że my się tylko kumplujemy. To niebyła randka, ani nic w tym stylu. Po prostu zwykłe koleżeńskie spotkanie przy kawie i ciastku. Miłe spędzenie czasu i rozmawianie o miłych rzeczach. Przegadaliśmy razem kilka godzin. No prawie razem. Kuba odpłynął tak gdzieś po 21. Dobrze, że mnie nie wkopał co się stało dzień wcześniej, że Maciek nas odprowadził pod sam dom i kim jest. Ulga wielka ulga, aż kamień spadł mi z serca. Nie dziwie się mu sama chętnie poszłabym pod prysznic i jak najszybciej spać, a nie muszę słuchać tego co wszyscy mówią. Przecież oni wiedzą najlepiej. Wiem, że się o mnie boją, ale bez przesady. Leczę się z depresji. Jest ze mną coraz lepiej. Już wiem, że takiego samego głupstwa nie popełnię. Nie będę płakała całe dnie i noce za jakimś facetem, który nie jest nawet mnie wart. Mam nadzieję, że już nie spotkam go już nigdy. Każdy uczy się na własnych błędach. Minęły święta. Za szybko jak dla mnie. Od wielu lat niemiałam ich takich. Mama z tatą normalnie rozmawiali. Byłam w szoku. Nawet Anita z Kubusiem też byli. Lany poniedziałek lepiej pomińmy. Nie raz byłam zmoczona. Przez to byłam przez tydzień chora, bo kto leje lodowatą wodą. Z Maćkiem od naszego ostatniego spotkania nie spotkaliśmy się. Z tego co się dowiedziałam od Karola (najlepsze źródło informacji w Skrze, największe plotkara Bełchatowa i nie chodzi o wzrost) na święta pojechał do rodziców do Wrocławia. Później jakoś nie było czasu. Ja całe dnie zajmowałam się Kubusiem, a Maciek miał treningi przed meczem z Warszawą. Niestety meczu nie pokazywali  w telewizji bo po co pokazywać bój o piąte miejsce. Jak Skra zdobywała mistrzostwa jedne po drugim to jakoś nawet tysiącpięcetstodziewięcet razy powtarzano mecze, a teraz nie warto. Chyba będę musiała napisać do tego Polsatu. W dniu meczu z samego rana napisałam do Maćka, że trzymam za nich kciuki i mają mi tu do Bełka przywieźć piąte miejsce bo jak nie to lepiej niech nie przyjeżdżają. Pewnie go obudziłam. Jakby coś to na noc wyłącza się telefon, albo chociaż głos. Ja już tak robię po pobudce o 3 rano. Kłosowi się nudziło. Jakie oni mają pomysły. Dzień dobry mamy dla pani pytanie. Jakie są małe czerwone jabłuszka. Pamiętam tylko, że wybuchłam niepohamowanym śmiechem. Nie po prostu, aż czasami się dziwie jak ich dziewczyny, narzeczone czy żony z nimi wytrzymują. Dobrze, że chociaż Maciek nie powiedział im gdzie mieszkam bo jeszcze by mnie nachodzili. Trochę by przesadzili, ale to dla nich mało istotne. Dla nich niema zasad, a jak już są to je łamią. Jak ja z nimi wytrzymam ten staż. Mi wystarczy, że znam dwóch skrzatów. Wygraliśmy mecz. Mamy piąte miejsce i gramy w pucharze cev. Może to nie Liga Mistrzów, ale zawsze coś. No to mogą wracać. Z tego co wiem to Klub Kibica robi jak co roku zakończenie sezonu. Maciek poprosił mnie żebym z nim poszła. Czego się nierobi dla kumpla. Tylko w co ja się ubiorę. Dobrze, że jest galeria. Z dziewczynami się wybiorę na pewno mi cos doradzą i będzie git majonez. Na pewno coś się znajdzie. Nie za bardzo mam ochotę tam iść, ale fajnie byłoby poznać resztę Skrzatów i ich połówki. Taka okazja nie powtórzy się, Szczególnie chciałabym pogadać z Olą jak ona wytrzymuje z Karolem. Zresztą jak człowiek kocha to nie patrzy na to jaki jest. Wiem to po sobie. No to impreza w ten weekend. Trudno będę musiała trochę więcej przebywać przy lustrze, czego nie lubię. Ale się wrobiłam. Wpadłam jak śliwka w kompot. Głupia byłam, że się zgodziłam. Jakoś to wytrzymam niema innego wyboru. Maciek miał po mnie przyjść. Na pewno coś odwalę, albo przewrócę się na tych szpilkach, albo coś głupiego powiem i wszyscy się będą ze mnie śmiali. Lepiej będzie jak nic nie będę mówiła i mało będę chodziła. Z godziny na godzinę coraz bardziej się denerwuje. Mimo, że wiem, że Maciek będzie blisko mnie dodaje mi trochę otuchy. Zawsze dobrze mieć przy sobie osobę, którą się zna. No niby znam jeszcze Karola, ale nie wiadomo gdzie usiądą z Olą. Przecież nie będę im kazała usiąść tam gdzie mi się podoba. Słyszę dzwonek do drzwi. Jak ja nie lubię tego dźwięku. Zawsze mnie wkurzał. Jak tylko będę miała wolną chwilę to zrobię z nim co już dawno powinnam. Rozwalić go na milion części niedające się poskładać. Ubrana już w małą czarną, która jest zawsze dobra na każdą okazję otwieram drzwi. Za drzwiami stał Maciek. W ręku miał czerwoną długą różę. Skąd on wiedział, że ja lubię akurat różę. Pewnie pani w kwiaciarni mu podpowiedziała, że przeważnie każda dziewczyna je uwielbia. W tym momencie to niebyło ważne. Nie mogłam od niego oderwać wzroku. Boże jak on pięknie wyglądał. Nie no zawsze ładnie wygląda, ale dzisiaj w tym garniturze to aż nie mogę nic z siebie wykrztusić, a oczów to nie mogę oderwać. Justyna skup się dziewczyno. Co ty wyprawiasz? To jest silniejsze ode mnie. Po prostu zamurowało mnie. Nawet nie przeszkadzało mi, że jestem od niego niższa o ponad dziesięć centymetrów i wyglądam jak krasnal. Modliłam się tylko żeby to zakończenie sezonu odbywało się niedaleko, albo podjedziemy samochodem bo w tych szpilkach daleko nie zajdę. Nie jestem przyzwyczajona do noszenia takich butów. Ze względu, że miałam te ponad metr osiemdziesiąt wzrostu takie buty na moich stopach to była rzadkość. Zawsze wolałam chodzić w trampkach. Były o wiele więcej stabilniejsze. Doszliśmy do restauracji. Na szczęście była tylko dwie ulice od mojego domu. Większość graczy już była. Maciek przedstawił mnie wszystkim. Gdy zobaczyłam Winiara, który zamiast oczu miał korki od plastikowych butelków, popłakałam się ze śmiechu. Nikt inny nie mógł tego zrobić. Miałam tylko nadzieję, że pan prezes nic nie powie o moim stażu. To dopiero by była niespodzianka. Pogadałam z Olką. Fajna dziewczyna. Sama się dziwi, że wytrzymuje z Karolem. Jednak wiedziała z kim się wiąże bo znali się o wielu lat. Śmieje się, że nie musi do niego dzwonić czy pisać tylko wystarczy, że wejdzie na fejsa i wszystko wie co się u niego dzieje. Widziała, że jestem trochę spięta. Dodawała mi otuchy. Powiedziała, że dla niej też początki były trudne. Myślała, że nikt nie będzie chciał z nią rozmawiać bo potworzyły się grupki. Dziewczyny znają się od kilku lat. Myliła się. Przyjęły ją jakby się znały od dawna. Pogadałam trochę z innymi dziewczynami. Są bardzo otwarte. Dowiedziałam się jak mają imiona ich dzieci i przypomniało mi się, że Oliwiera i Arka już poznałam ostatnio na meczu. Fajne chłopaki. Oli jest bardzo podobny do Michała i jest jego oczkiem w głowie. Przypuszczały, że mnie i Maćka coś łączy. Gdy zaprzeczyłam ich miny były bezcenne. Nawet zaczęły się zakładać, że za kilka miesięcy będziemy parą. Nawet Olka się z nimi założyła. Tego bym się po niej nie spodziewała. Zabawa zaczęła się rozkręcać. Fryzjer, make-up i te sprawy. Współczuję Pawłowi. Dobrze, że nie ma mnie na jego miejscu. To co Karol z nim zrobił tzn. z jego twarzą jest nie do opisania. Talent to chłopak ma. Na tym WSB się męczy. ASP to są dla niego studia. Oczywiście nie obyło się od wspólnych zdjęć. Nawet nie przeszkadzało mi, że na większości jestem z nimi. Z minuty na minutę czułam się w ich towarzystwie coraz lepiej. Przyszedł czas na tort. Nie był ani słodki ani gorzki ani kwaśny. Jak dla mnie innego nie mogłam sobie wymarzyć. Mój ulubiony. Imprezę czas zacząć. Alkohol lał się strumieniami. Prawie każdy już nie był trzeźwy. Ja powstrzymywałam się od alkoholu bo w końcu ktoś musi być trzeźwy, a po drugie bez wódki też umiem się bawić. Nie podobało mi się, że Maciek pije po równo z chłopakami, którzy już mają trochę w bani, ale nie jest moją własnością żebym mu mówiła co ma robić. Ma swoje lata i wie co robi, a jak jutro będzie przeżywał, że go głowa boli i ma kaca mordercę to jeszcze go w nią uderzę. Dowiem się gdzie mieszka, a to będzie trudne i go odwiedzę. Na pewno nie będzie to koleżeńska wizyta. Wytańczyłam się za wszystkie czasy. Winiar mistrz parkietu tak mnie obracał, że o mały włos bym szpilki pogubiła. Niektórzy już dawno odlecieli, albo przestali sobie polewać. Karolowi zaczynają się mylić imiona i myśli, że ja to Ola. Jest dobrze. Ola już nie może wytrzymać ze śmiechu tak samo jak ja. Paweł przysypia głową w talerzu. Cupko z tylu śpiewa (bardziej drze się) jakiejś serbskie piosenki i co chwilę mówi, że brak mu Aleksa. Jelena już tego nie wytrzymuje. Maciek ledwie co się trzyma na krześle. Za chwilę wyląduje na moim ramieniu, albo pod stołem. Już bym wolała tą pierwsza opcję. Chociaż wstydu sobie nie narobi. Zresztą jak się nie umie pić to się nie pije. Dobrze, że wcześniej mi powiedział gdzie mieszka i dał mi klucze od mieszkania bo jeszcze bym go musiała zabierać do siebie. Tego bym nie chciała. Spotkanie z moją mamą niekoniecznie dla niego byłoby dobre. Trzeba to wszystko sfotografować, sfilmować i jutro im pokazać. Lepiej będzie jak wstawimy to na youtube. Będzie niezły ubaw. Ciekawe w jakiej jutro będą formie na zakończeniu sezonu z sponsorami. Dobrze, że z Maćkiem nie jesteśmy parą bo bym musiała przechodzić to co dziewczyny. Najgorsze będzie wsadzenie ich do taksówek. Później pójdzie z górki. Godzina czwarta, a oni nie mają zamiaru wyjść z lokalu. Trochę świeżego powietrza dobrze im zrobi. Po pożegnaniu się z wszystkimi co było naprawdę trudne i wymienieniu się numerami telefonów każdy pojechał taksówką do domu. Najgorsze jest już chyba za mną. Jednak nie zapeszajmy. Wysiedliśmy z samochodu, zapłaciłam kierowcy i powoli dochodziliśmy do wejścia bloku. Maćkowi nie za bardzo ten pomysł się spodobał. Miał inne plany. Jednak po pięciu minutach jakoś udało mi się przekonać. Nie pytajcie w jaki sposób ważne, że już prawie dochodzimy do drzwi mieszkania. Raczej ja przytrzymuje Maćka przed kontaktem z brudnymi schodami i obdartą przy okazji twarzą. Otwieram drzwi i razem wchodzimy do sypialni. To co tam zastałam nie da się opisać. Jeden wielki bałagan. Wszystko jest czego dusza zapragnie. Książki, ubrania, jakiejś kartki walające się po podłodze. Jak on może w takim syfie żyć. Już nie mam zamiaru zaglądać do kuchni. Boję się co tam zastanę. Gdy tylko Maciek uśnie wyjdę z mieszkania. Chciał żebym została, jednak nie potrafię tak zostać u niego. Po cichu wyjdę. Nawet nie będzie wiedział kiedy, a jutro jakby się pytał to coś się wykombinuje. W końcu w tym jestem najlepsza.

1 komentarz:

  1. Swietny. Zapraszam na nowy rozdział http://odsiatkowkipomilosc.blogspot.com/2013/09/rozdzia-21.html

    OdpowiedzUsuń