„Będzie!
Będzie zabawa!
Będzie się działo!
I znowu noc będzie mało.
Będzie głośno, będzie radośnie
Znów przetańczymy razem całą noc.”
Będzie się działo!
I znowu noc będzie mało.
Będzie głośno, będzie radośnie
Znów przetańczymy razem całą noc.”
Piersi – Bałkanica
Święta jak i nowy rok minęły nam bardzo
szybko. Święta spędziłam z Maćkiem, mimo, że miałam obawy przed spotkaniem z
jego rodzicami i rodziną, wszyscy przyjęli mnie bardzo miło. To była
spontaniczna decyzja. Nie wiem nawet ile się zastanawiałam. To był moment. Wiedziałam,
że dla niego jest to bardzo ważne, że chciał je spędzić razem ze mną. Tyle dla
mnie zrobił więc mimo tego, że to jest wbrew moim zasadom postanowiłam, że
pojadę z nim do Wrocławia, poznam jego rodzinę, o której dużo mi opowiadał. Pani
Halina okazała się wspaniałą kobietą. Mogłabym z nią rozmawiać całymi
godzinami. Chociaż tak naprawdę najbardziej się jej bałam. Bałam się, że
pomyśli sobie, że zależy mi na sławie Maćka, jego pieniądzach, chociaż nie była
taka prawda. Kochałam go taki jaki jest, a nie jaki gruby ma portfel i w ilu
czasopismach będę na okładce. Bałam się jej reakcji, że nie jest już jedyną
kobietą, którą kocha jej syn i wszystko będzie chciała zrobić żebyśmy jak
najszybciej się rozstali, a Maciek znalazł sobie inną dziewczynę w swoim wieku,
bez przeszłości jaką ja miałam. Niby nie nalegała abym jej coś opowiedziała o
sobie, praktycznie wszystko co wcześniej się działo w moim życiu jej
powiedziałam. Nawet wydawało mi się, że jest lepszym psychologiem niż ten
lekarz co do niego chodzę na sesje terapeutyczne płacąc co miesiąc niemałe
kwoty. Czułam się jakbym znała ją kilka lat. Mogłam jej zaufać. Jakby była moją
matką. Czasami nawet wydawało mi się, że bardziej się o mnie troszczy niż o
swoich najbliższych. Nawet Maciek nie był dla niej ważny. Żałuję, że mieszkamy
od siebie tak daleko. Jednak bardzo chcę żeby jak najczęściej tylko się da ją
odwiedzać, nawet na jeden dzień, a ona nas w Bełchatowie.
W wigilię myślałam, że spędzę przy
garach pomagając mamie i babci Maćka jednak nie dopuszczono mnie do nich
twierdząc, że jestem gościem, a goście nie powinni pracować i się przemęczać.
Nigdy nie lubiłam spędzać przy nich, ale tak bezczynnie siedzieć i patrzeć jak
inni pracują nie było dla mnie. Jednak chciałam się do czegoś przydać zamiast
czekać na wszystko gotowe. Jaki ja gość jeśli traktują mnie jak własną córkę. Nawet
gdy chciałam wynieść śmieci dostałam niezły ochrzan, a Maciek wszystko za mnie
robił. Chyba nie chciał abym się denerwowała, albo jego mama i babcia.
Myślałam, że do końca świąt z nimi zwariuje. Jeszcze mój ukochany, dla którego
w ostatniej chwili zmieniłam plany był przeciwko mnie. Dziękuje mu za wsparcie.
Czułam się jak kobieta na ostatnich nogach w ciąży, której nic niewolno pod
żadnym wypadkiem robić. Może jeszcze oddychać nie będę. Trochę głupio się czułam,
ale nie chciałam się narażać przyszłej teściowej, bo babcię bym przekonała na
swoją stronę. Nie wiem może ten mój niezapowiadany przyjazd zasugerował im, że
zostaną dziadkami, że nie powinnam się przemęczać. Jestem zbyt młoda żeby zostać
mamą. Jestem zbyt nie dojrzała. Jednak jakbym była to wszystko bym musiała
zmienić. Świat by się obrócił o 360 stopni. Wszystko co zaplanowałam musiałabym
zmienić, ale nie żałowałabym tej decyzji. Zapachy wydobywające się z kuchni tak
bardzo przypominały mi święta w moim rodzinnym domu. Czasami zamiast skręcić w
prawo to ja skręcałam w lewo. Te zapachy jednak nie dawały za wygraną. Jedyną
atrakcją w tym dniu było lepienie bałwana z dzieciakami i podjadanie potraw,
które były przygotowane przez mistrzynie kuchni. Zapomniałam o Maćku, przecież
to też dziecko, trochę wyrośnięte, ale zawsze dziecko i to jeszcze najgorsze ze
wszystkich. Dosyć, że wywyższał się swoim wzrostem to jeszcze buntował tych
młodszych na mnie, przez co nie zostało na mnie nawet ani jednej suchej nitki.
Zostałam obrzucona śnieżkami ze wszystkich stron. Nawet nie miałam siły się
ratować sprzed kolejną porcją kulek. Maciek się ze mnie nabijał, ale nie było
już mu do śmiechu jak sam dostał ode mnie jedną z kulek, które starałam się w
niego rzucić od dłuższego czasu chociaż to niebyło łatwe jakby się to wszystkim
mogło wydawać. Oczywiście nie obyło się o pytań babci Maćka kiedy planujemy
ślub, a strasznie chciałaby dożyć tych chwil i straszyła swojego ulubionego wnuka,
że musi się pospieszyć bo mu spod ołtarza dziewczynę ktoś zabierze. O wnukach
nie wspominam. Jakie one by były piękne. Ciekawe tylko czy po mamusi czy po
tatusiu. Byle żeby charakter odziedziczyły po Maćku, bo mój nikomu nie życzę
żeby go miał. Po prostu lepiej tak by było dla wszystkich. Niekiedy Maciek sam
się przekonuje. Najgorsze było śpiewnie kolęd i pastorałek. Najchętniej bym
uciekła od Maćka jak najdalej się da jednak jego ręka nie pozwoliła mi na to
jakby wiedział co mam w planach. Zresztą kto przy nim by wytrzymał. „Cicha Noc”
to zdecydowanie nie jego kolęda. Inne jakoś dało się słuchać, ale tą już
naprawdę nie dawałam radę. Powstrzymywałam się od śmiechu jednak po kilku
pieśniach nie wytrzymałam. Przepraszałam za swoje zachowanie jednak nikt się
nie dziwił. Nawet żartowali, że i tak długo wytrzymałam znając zdolności
muzyczne Macieja i takim oto sposobem uwolniłam się od niego. Momentami zastanawiałam
się czy czasem nie ogłuchnę i po kim odziedziczył takie fałszowanie bo rodzice
i babcia może nie śpiewają rewelacyjnie, ale miło się ich słucha. Poszliśmy na
pasterkę, a w drodze powrotnej o mały włos nie zostawili by mnie w samochodzie
bo usnęłam w drodze powrotnej. Ogólnie 24 grudnia spędziłam w miłym
towarzystwie i ciepłej przyjemnej atmosferze. Od kilku lat nie spędzałam takich
świąt. Resztę świąt przebiegła tak samo na rozmowach do późnych godzin
wieczornych. Bardzo dziwnie się czułam opuszczając rodzinny dom ukochanego. Wiedziałam,
że będę tęsknic, chociaż starałam się to ukrywać jednak po żegnaniu się z
przyszłymi teściami i babcią emocje dały o sobie znać. Najbardziej będę tęsknić
za babcią Tereską. Pokrzyczy, powyzywa, a ja i tak ją kocham. Chyba nawet jak
Maćka. Mimo, że ma tyle lat, chociaż kobietę nie powinno się pytać o wiek jest
bardzo rozrywkowa i na czasie. Dziwiła się, że z tym wariatem wytrzymuje. Bo
niejedna już po kilku dniach odpuściła znajomość z nim. Widać chodziło im tylko
o sławę i popularność. Bardzo się zżyłam z domownikami. Otwarci, wspaniali
ludzie. Jednak gdy nas odwozili na pociąg najchętniej by powrócili by z nimi z
powrotem do domu.
Dni pomiędzy świętami a nowym rokiem
spędziłam praktycznie w domu na halę do pracy przychodziłam tylko kiedy było
potrzeba, a resztę czasu spędzałam u Kuby, taty i Anity. Młody nawet ucieszył
się z prezentu lecz nie podobało mu się to, że zamiast spędzić święta z nim
wolałam towarzystwo Maćka i jego rodziny. Udawał focha, ale jako ta dobra
siostra, która rozpieszcza swojego jedynego brata dała mu paczkę żelków i
wszystko wróciło do normy. Niby wraz z Anitą tłumaczyliśmy mu, że Maciek jest
moim chłopakiem i chciałam poznać jego rodziców, rodzinę, ale jakoś go nie
przekonało, a do Maćka powiedział, że nie będzie się odzywał bo mu jego ukochaną
Justynkę zabiera i teraz przez niego nie ma nawet czasu dla niego. Nawet Maciek
próbował go przekonać zapraszając do kina i na lody czy na treningi, a młody
niby nie chcąc mu robić przykrości zgodził się na tą propozycję, ale jakoś czasami
starał się mu docinać za co od razu został ode mnie pogadankę, że tak nie wolno
mówić. Nie przejmował się tym tylko dalej robił tak jak wcześniej, a mi nie
było głupio i wstydziłam się za niego tylko było mi cholernie smutno, że dwie
osoby, które kocham nie mogą się porozumieć pomiędzy sobą. Dzień przed
sylwestrem chyba podziałał na małego i kazał mi przyjść z Maćkiem bo chciał go przeprosić
za swoje zachowanie, a mi od razu spadł wielki kamień z serca. Przydało by się
jeszcze mnie przeprosić, ale ważne, że oni się pogodzili i nawet Kuba pokazał mu
samochód jaki mu kupiłam. Nawet dał mu poprowadzić. Byłam w szoku bo mi
powiedział, że jeszcze mu zepsuje jak wezmę w swoje ręce. Dużo przez telefon rozmawiałam
z przyszłą teściową i babcią Tereską. Z tatą Maćka nie miałam takiego dobrego
kontaktu. Fajnie się rozmawiało, ale nic poza tym. Oczywiście nie obyło się bez
namawiania nas do przyjazdu. Niestety dopiero jak dobrze pójdzie przed świętami
wielkiej nocy będziemy mieli trochę wolnego. Te święta jednak wolała bym spędzić
z moją rodziną. Tu w Bełchatowie. Może nam się uda i razem spędzimy te święta.
Sylwester spędzony w gronie siatkarzy.
Niesamowite przeżycie. Chłopaki trochę poszaleli, ale w końcu to jedyny dzień w
roku, na który możemy sobie na więcej pozwolić. No oprócz zakończenia sezonu,
ale to jest wiadome. Wódka lała się strumieniami. Nikt sobie nie żałował. Jednak
ja sobie odpuściłam. Chciałam to wszystko sobie udokumentować i pokazać całemu
światu dzięki portalom społecznościowych jak siatkarze Skry Bełchatów
przywitali Nowy Rok. Lepsza bym była nawet od naszej małej blondyneczki. Chociaż
blondi tak po północy nie wiedział co się dzieje bo troszeczkę tylko przesadził
z alkoholem. Nawet Olka już nie miała z nim siły. Dobrze, że chociaż na
początku imprezy sobie z nim potańczyła. Ja to jeszcze jako tako z Maćkiem
dawałam sobie radę, chociaż jeszcze nie widziałam go w takim stanie. Jeśli można
to jednym słowem ująć „było grubo”. Zdecydowanie za grubo. No dobra lekko mówiąc
pod stołem bardzo dobrze się śpi, Andrzej Wrona jest najlepszym środkowym na
świecie, a Zati wale nie jest taki grzeczny jak innym się wydaje. Zwierzenia
Kłosa były najlepszym punktem imprezy, a dodatkowo były hitem wszystkich imprez,
na których był środkowy Bełchatowskiej drużyny. Zdecydowanie. Dzięki mojej
komórce z funkcją nagrywania wszystko zostało opublikowane, a Karol przez trzy
dni marudził mi, że wykorzystałam jego chwilę słabości przeciwko niemu. Inni
siatkarze mieli radość i wszyscy byli szczęśliwi. Chociaż raz udało mi się ponabijać
się z Karola. Uczucie bezcenne. Czekałam na tą chwilę chyba od kiedy zaczęłam pracować
w Skrze. Jaka ja niegrzeczna. Zresztą ja nie ciągnęłam go za język, bo on sam
to wszystko powiedział. Zbyt dobry mam na niego wpływ, a kibice chociaż się ucieszyli.
Wszystko ma swoje plusy i minusy. Najlepiej nie było mnie wpuszczać na tą
imprezę i nie było by problemu. Gorzej było następnego dnia. Kac morderca nie
miał serca. Nawet ci co mało wypili łapali się za głowę i jęczeli gorzej niż
kobiety na porodówce. Z nimi gorzej niż z dziećmi. Pamiętam minę Maćka jak
przyszedł lecz bardziej doczłapał się do kuchni. Wody daj kobieto. Trochę się z
niego pośmiałam, ale już nie byłam taka wredna i nawet wlałam mu ją do szklanki,
która po kilku sekundach została już opróżniona. Po 3 lub 4 godzinach udało mu
się zacząć funkcjonować bo następnego dnia z rana miał być trening. Tak właśnie
spędziłam przerwę świąteczno-noworoczną. Każdy dzień był inny. Każda chwila
jaką spędziłam we Wrocławiu nie żałuję i będę ją pamiętała do końca życia. Nie żałuje
żadnej decyzji jaką podjęłam.
***
Z opóźnieniem, ale jakoś się udało. Pozdrawiam z pochmurnego, zimnego Inowrocławia :)
Świetny rozdział :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam pomimowszystkokocham.blogspot.com
Dziękuję :) Zajżę jak znajdę trochę czasu :)
Usuń