czwartek, 14 listopada 2013

Rozdział XIV


Miasto Lidera! Bełchatów Miasto Lidera!

Ten tydzień szybko nam minął. Nawet nie spostrzegłam się kiedy była sobota, a my graliśmy z Resowią. Niestety Maciek nie może grać więc razem z nami będzie siedział na trybunach i zagrzewał do walki z niewygodnym przeciwnikiem swoich kolegów. Bardzo by chciał być z nimi chociaż w kwadracie dla rezerwowych, ale będzie blokował tylko miejsce wiedząc, że na boisku dopiero pojawi się po ostatnim gwizdku sędziego. Kontuzja nie wybiera. Dobrze, że to tylko staw skokowy, a nie głowa czy coś podobniejszego co wykluczyło go by z gry na kilka tygodni. Wiem, że nie powinnam nabijać się ze swojego chłopaka, ale jak można na prostej drodze się przewrócić, a przy okazji zrobić coś w kostce. Myślałam, że tylko ja jestem taka niezdara i mi się przytrafiają takie rzeczy. Myliłam się. Jak się o tym dowiedziałam to aż ze śmiechu nie mogłam. Dobrze, że nie muszę się w tym czasie przeprowadzić do niego bo bym zwariowała. Z mamą umówiliśmy się, że będzie przynosiła mu obiady. Myślałam, że jak przyjdę z pracy chociaż na trochę zupy lub schabowego się załapię, ale dla mnie zawsze nie starcza bo ten głodomór czym więcej mama przyniesie tym więcej zje, a do mnie nic nie zostanie. O przepraszam pomyliłam się brudne talerze do umycia mi zostają. Wystarczy mi, że po każdym dniu pracy zaglądam do niego robiąc mu zakupy czy sprzątając mieszkanie. Szanowny Pan Muzaj przecież nawet talerza do zlewu nie może włożyć bo jest obłożnie chory. Nie wiem czy to robi specjalnie żebym do niego przychodziła czy tego sierotę naprawdę boli, że tylko wstaje z łóżka jak już naprawdę musi. Nie wiem, nie znam się, nigdy takiego czegoś niemiałam. Na szczęście dla niego sięgnięcie pilota nie jest problemem. Chociaż ma jakąś rozrywkę i nie dzwoni do mnie z byle pretekstem, a to, że się stęsknił, a to kiedy przyjdę, a to jaki dobry obiad mu moja mama zrobiła. Niekiedy mam ochotę wyrzucić telefon przez okno. Niedługo z nim zwariuje. Niech w końcu zacznie trenować, ja będę miała spokój i wszyscy będą szczęśliwi.
Na ulicach Bełchatowa już widać grupki osób ubrane w czarno-żółte barwy i pasiaki. Bilety poszły jak świeże bułeczki. O godzinie 14 nie było już 80% puli biletów do kupna w naszym sklepie. Nie ma ani jednego miejsca, że zgodnie stwierdziliśmy na ten mecz udostępnić do sprzedaży bilety na miejsca stojące. One też jeszcze porządnie nie doszły do sprzedaży, a w mgnieniu oka już ich niebyło. Cieszymy się, że po 5. Miejscu w poprzednim sezonie kibice się od nas odwrócą, a na hali będzie pełno miejsc wolnych. Przebudowany skład, nowy trener, wygrane. Kibice znów przychodzą na mecze, a chłopakom się wtedy lepiej gra. Dzisiaj cały Bełchatów żyje tylko meczem z Rzeszowem.
Z daleka już słychać odbijane piłki przez zawodników. Na ich twarzy nie było widać ani trochę uśmiechu, widać, że bardzo byli zmotywowani. Pierwsza piłka, pierwszy atak, pierwszy punkt zdobyty prze Skrę. Już widzę, że tego spotkania nie zapomnę nigdy. Nie chodzi tu o atmosferę na hali, widowisko czy też spotkanie. Komentujący Maciek po każdej akcji pozostanie zawsze w mej pamięci. Lepszy niż komentatorzy z telewizji Polsat. Po karierze sportowej to będzie dla niego praca. Jakby mógł to by wskoczył w strój i szybszy niż prędkość światła by był na boisku. Tak. Nie widzimy kto zaatakował, kogo zablokowali, a kto strzelił asa serwisowego. Jakby nie Maciek to po co byśmy byli na meczu. Wygraliśmy, byliśmy szczęśliwi i skakaliśmy tak samo jak zawodnicy. 3:2 dla nas chociaż wiem, że nawet byśmy dali wygrać 3:1, ale błędy w końcówce setów trochę pokrzyżowały nasze plany. Zawodnik MVP: Stefan. Szkoda, że nie Karol, ale może następnym razem mu się uda. Obiecał mi to. Dobrze, że w bitwach jest remis bo wygrywający we wszystkim Karol to szczęśliwy Karol. Sodówa mu odbije i jeszcze szkoda chłopaka. Współczuje Włodiemu, który musi to wszystko nagrywać ja bym z nimi niewytrzymała ze śmiechu. Mają takie pomysły, że głowa mała. No to zaczęło się. Autografy, wywiady, zdjęcia. Z dziewczynami szybko zwinęliśmy się z hali i udaliśmy się do pokoju marketingowców. Nie wiem jak ten mały pokoik pomieścił nas wszystkie, ale daliśmy radę. Jedna na drugiej siedziała. Była fajna atmosfera. Dopóki nie wkroczyli siatkarze. To co było miłe szybko się skończyło. Z Karolem i Olką zapakowaliśmy się do auta bo Maciek wątpię czy by dał radę dojść z tą nogą do swojego mieszkania. Niby tylko ma uważać na tą kostkę, ale lepiej dla jego dobra jakby nie szedł prostą drogą bo jeszcze mi się coś stanie, a dwóch kalekich to zdecydowanie za dużo.
Chciałam być jak najszybciej w domu. Cały dzień na nogach to zdecydowanie za dużo jak na mnie. Tylko miałam w planach zrobienie na szybko Maćkowi jakiejś kolacji i szybko wrócenie do domu do wanny z dużą ilością wody. Niestety tak łatwo w życiu nie ma. Maciek skutecznie mi to uniemożliwił. Wie, że jego oczy sprawią, że wymięknę i zgodzę się prawie na wszystko. Nie mylił się. To jest jedyny mój najsłabszy punkt. Całą resztę wieczoru spędziliśmy na oglądanie horrorów. Nie żebym się bała, ale nie lubię ich oglądać. Sceny są dla mnie zbyt drastyczne. Od czasu do czasu warto obejrzeć coś czego nigdy by się nie obejrzało. Jednak z miłości warto niekiedy się poświęcić. Po jednej z akcji grozy wtuliłam się w Maćka tak, że chyba wbiłam paznokcie w jego ciało. Następny uszczerbek na zdrowiu. Tym razem tego nie planowałam. Maciek tylko się uśmiechnął i nic nie powiedział. Dziękowałam Bogu, że mogłam spotkać go na swojej drodze. Nigdy nie byłam tak szczęśliwa jak teraz. Wiem, że z każdą nawet najmniejszą głupotą mogę do niego przyjść. Przy nim czuję się bezpieczna, a on z wrednej, złośliwej dziewczyny przemienił mnie w dość miłą, normalną dziewczynę. Gdy już skończył się seans chciałam udać się do domu było już w miarę ciemno wiedziałam, że Maciek tym razem mnie nie odprowadzi jak zawsze miał to w zwyczaju. Zawsze bałam się, że w powrotnej drodze coś mu się stanie. Złapałam za telefon, który leżał na stole wybierając w kontaktach numer korporacji taksówkarskiej. Niestety i tym razem moje starania przeszkodził Pan Siatkarz zabierając mój telefon i całując tak moje usta, że nie mogłam się powstrzymać i oderwać od siebie. Tak bardzo potrzebowałam jego bliskości. Zdążyłam tylko wysłać mamie smsa, że nie wracam na noc i żeby nie martwiła się o mnie.
 
***
Przepraszam za to na górze. Krótkie niemające ni składu ni ładu. Pomysły były, chęci też, czasu brak. Za bardzo jestem ambitna i jak sobie ubzduram w mojej głowie to nie ma zmiłuj. Napisać pracę kontrolną chociaż ma się na to jeszcze 16 dni. Tylko ja mogłam to zrobić. Na pewno później coś jeszcze dopisze :)
Następny post za tydzień : 21 listopad 2013 r.
Pozdrawiam :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz