„Tak bardzo brakuje mi ciebie”
Loka – Prawdziwe Powietrze
Jesteśmy już po sezonie zasadniczym. Skra
jest liderem, Zaksa vice, Resovia o dziwo piąta, przed nią jeszcze Politechnika
i beniaminek z Radomia. O miejsce w półfinale gramy z dużo niżej notowanym Transferem.
Niby przeciwnik wydaje się łatwy, wygraliśmy z nim dwa razy w sezonie 3:0, ale cicha
woda brzegi rwie i nigdy nie można mówić, że to słaby przeciwnik i nie można go
lekceważyć. Na nasze szczęście żaden z siatkarzy nie ma kontuzji, każdy jest
zdolny do gry, na nic nie narzeka i chce pomóc drużynie nie z kwadratu tylko na
boisku. Widać pomiędzy nimi rywalizację, ale tą zdrową. Widać dużo radości z
gry co w poprzednim sezonie jakoś nie było widać. Widać, że to jest inna
drużyna niż rok temu. Nie jest tą drużyną, która przepraszała kibiców za
porażki, rozpamiętywała je, dla której piąte miejsce było szczytem marzeń.
Mecze w Pucharze CEV wygrywamy jeden za drugim. Z Maćkiem widujemy się rzadziej
niż wcześniej, ale wiedziałam, że życie siatkarza to nie tylko sława, duża ilość
fanek lecz także częste wyjazdy, mecze na końcach Polski, wylanych hektolitrów
potu na sali i dużo treningów. Boję się, że nasz związek tego nie przetrzyma. Niby
mój ukochany mówi mi, że wszystkie nasze rozłąki odbijemy sobie po sezonie, pojedziemy
na tydzień lub dwa nad morze, w góry albo za granicę. Gdzie tylko będę chciała,
jednak ja od razu wybijam mu to z głowy, a decyzję o wakacjach podejmiemy
wspólnie. Będziemy tylko we dwoje i nic ani nikt nam nie będzie przeszkadzał. Jednak
ja nie jestem pewna czy dotrwamy do końca sezonu, będę próbowała z wszystkich
walczyć o ten związek, bo kocham Maćka, ale to nie wszystko zależy ode mnie. To
zależy od nas. Jeśli nawet po sezonie będziemy chcieli spędzić krótkie wakacje to
jak powołają go do kadry to prosto pojedzie do Spały szlifować formę przed
Mistrzostwami Świata w Polsce. Jesteśmy pomiędzy młotem, a kowadłem. Niby z
jednej strony będę się cieszyć, że dostał powołanie i szansę żeby się pokazać,
ale z drugiej będę za nim cholernie tęsknić bo jak zamkną go w tym Spalskim
lesie to nie wypuszczą dopiero po mistrzostwach. Jestem bezradna. Dlaczego życie
jest takie skomplikowane.
Ciągłe mecze nie pozwalają mi na
regularne spotykanie się z Justyną. Wiem, że ją zaniedbuję. Czasami chciałbym
żeby była blisko mnie. Nawet pomilczała, posiedziała przy mnie nie pytając o nic.
Przez dalszą część rozgrywek więcej jestem na hali niż w domu. Niby przychodzę
specjalnie wcześniej, wpada do marketingu, co już stało się tradycją, trochę
gadamy przeważnie o błahych sprawach, o tym jak się czuję, czy wszystko jest w
porządku, ale to nie to samo co w domu czy nawet na spacerze, razem bez osób
trzecich. Niech już ten sezon się skończy. Czasami już brakuje mi siły, ale
żeby wygrać mistrzostwo po dwóch latach przerwy trzeba zaciskać zęby i pracować
za trzech. Może się powtarzam, ale wiem, że przez te wszystkie mecze, wyjazdy
zaniedbuję Justynę. Pamiętam jak obiecałem jej jeszcze w szpitalu, że nie
pozwolę żeby ktoś ją skrzywdził jednak teraz w tym momencie jak ja mogę ją ochronić
jeśli nawet nie ma mnie w Bełchatowie tylko jestem w rozjazdach. Nawet nie
pamiętam kiedy ostatnio na spokojnie rozmawiałem z rodzicami i babcią. Boję
się, że nasz związek tego nie udźwignie. Boję się, że ją stracę. Wiem, że nawet
jeśli przyniosę jej kwiaty, jakąś bombonierkę to nie pomoże w poprawie relacji
pomiędzy nami. Widzę, że Tyśka rozumie, że to nie zależy ode mnie, że ja najchętniej
rzucił bym w cholerę siatkówkę i dla niej przekreśliłbym moją karierę
siatkarską. Wiem, że nie pozwoliłaby na to. Jakby tylko mogła zaciągała by mnie
siłą na halę ćwiczyć jeszcze bardziej niż chłopacy. Była by moim prywatnym
trenerem nieopuszczającym mnie nawet na krok. Wie co to jest rezygnacja z
marzeń. Wie bo sama rzuciła siatkówkę, coś co kochała, co dawało jej spokój. Coś
co się tylko w tym momencie dla niej liczyło. Coś co dawało jej siłę przezwyciężać
wszystko co działo się w domu. Siatkówka była dla niej czymś innym niż dla
każdego sportowca, była czymś czego nawet nie da się opisać słowami.
Dni mijają, a ja już nie wiem co mam robić.
Znajduję sobie byle jakie zajęcie tylko żeby czas mi szybciej minął, a karty w
kalendarzu cały czas pokazują tą samą datę, a czas jakby się stał w miejscu, a
nie płynął do przodu. To wpadnę do przedszkola po Kubusia, który jest
szczęśliwy, że go odbieram z przedszkola i mogę spędzić z nim trochę czasu, a
to do dziewczyn, wnerwiając przy tym Marlenę, która tak się denerwuje ślubem i
weselem, że ciekawe jak będzie się zachowywała w dzień ślubu albo przed ołtarzem
mówiąc słowa przysięgi małżeńskiej, a to na jakąś pizzę z Olą, Paulą i Arkiem,
którzy próbują jakoś dotrzymać mi towarzystwa. Wiem, że to wszystko zasługa
Maćka, ale on nawet nie ma zamiaru się do tego przyznawać. Chociaż ja i tak
wiem swoje. Coraz bardziej tęsknię za tym moim wielkoludem. Niby dużo
rozmawiamy przez telefon, na skype, piszemy smsy, ale to nie to samo. Rozmowy z
panią Haliną i babcią Teresą jeszcze bardziej mnie dołują. Próbują mnie pocieszyć
chociaż tak naprawdę to ja ich powinnam. Oni widzą swojego syna i wnuka tylko
kilka razy do roku chyba, że przyjeżdżają do niego w odwiedziny, a ja go
praktycznie widzę więcej w ciągu tygodnia niż one przez rok. Dziękuję, że go
mam przy sobie, a nie jak inne dziewczyny kilka razy w roku, a połowa z tego to
przyjazdy na święta. Nie wiem jakbym bez niego wytrzymała. Czasami mnie
denerwuje wygłupiając się i łaskocząc mnie czego wie, że nie lubię, ale za chwilę
mi przechodzi. Nie potrafię się na niego gniewać. Wystarczy tylko jego hollywoodzki
uśmiech, a ja od razu wymiękam. Takie wielkie, stare dziecko. Chcę tylko, że
już się ta plus liga skończyła. Chcę go mieć tylko dla siebie.
Jesteśmy już po meczach z Transferem,
szybkie gładkie dwa mecze po 3:0. Wracamy do Bełchatowa w wyśmienitych nastrojach.
W autokarze nikt nie jest cicho, każdy coś śpiewa. Nawet Nikiego, Faku, Samiego
i Aleksa uczymy śpiewać „Hello”, średnio im to wychodzi, ale nie jest aż tak
źle jak można by było się spodziewać. Oczywiście wszystko zostało nagrane i
przez Mariusza albo Andrzeja zostanie dodane na fejsika co już jest tradycją i
dziwne by było jeśli by się tak nie stało. Niestety nie miałem okazji za dużo pograć.
Trener wpuszczał mnie za Niko na podwyższenie bloku albo na zagrywkę bo dzisiaj
nam szwankowała. Mariusz jest w formie i to jemu bardziej ufa trener niż mi.
Doświadczenie, umiejętności, wszystko wskazuje na to. Wiem, że jestem młody i wszystko
przede mną, ale nikt z całej dwunastki nie chciałby oglądać mecz z kwadratu dla
rezerwowych. Niby cieszę się, że wygraliśmy, ale dużej zasługi z mojej strony
nie było. Rewanż u nas za tydzień. Dobrze, że nie kolejny wyjazd i kilkaset
kilometrów poza domem. Już wszyscy mają dość sezonu oprócz Karola, który przeżywa,
że jeśli Stefan go nie powoła do kadry to nie będzie miał co wstawiać na fan
page na fejsa, a jego samojebki nie są już w modzie i nikt mu ich nie lajkuje. Czasami
się dziwię jak ja z takimi osobami jak Karollo można przebywać, przecież
niedługo to on by nam zrył psyche swoim nietuzinkowym poczuciem humoru. Jednak
będę może nie tęsknił za nim, ale będzie mi go brakować. Za bardzo się do niego
przywiązałem, a może nie zanim tylko za jego wygłupami znanymi na cały świat.
Chłopaki wygrali, cieszę się razem z
nimi. Wiem, że coraz bardziej jest im wygrywać mecze bo sezon był dłuższy niż
zwykle po powiększeniu ligi zagrali tylko 4 mecze więcej, a jak doszły mecze w
Pucharze CEV to trochę się ich nazbierało, a kalendarz był prawie zapchany po
brzegi przez to, że nie chcieliśmy przekładać meczy na inne terminy. Widać to
po nich, a Falasca coraz bardziej musi przeprowadzać zmiany. Dobrze, że mamy
równą dwunastkę i można z czego wybierać bo każdy gra na takim samym poziomie. Cieszę
się, że w końcu spotkam się z Maćkiem. Niby to tylko kilka dni rozłąki, ale
jakoś bez niego przy boku dziwnie się czuję. Tak wiem, że jestem egoistyczna,
że zamiast dać chłopakowi odpocząć po podróży i meczach to ja go gdzieś ciągnę,
ale naprawdę się za nim stęskniłam, a to jest silniejsze ode mnie. Niestety już
taką mam naturę. Już kilka minut temu powinien być autokar przed halą, a tu ani
go nie widać ani go nie słychać. Trochę się o nich martwię, żeby czasem się nic
nie stało. Może mieli problem z wjazdem do miasta. Ja się nawet nie znam kiedy
są korki, problemy z wjazdem i wyjazdem z miasta itp. Jestem zdenerwowana bo
nikt nic nie wie. Dziwnie się czuję bo z min dziewczyn chyba tylko ja
histeryzuję. Odetchnęłam z ulgą widząc w oddali zbliżający się w stronę hali
autokar w żółto – czarne barwy z siatkarzami. Nie wiem co by było ze mną jeśli
by w ciągu 5 minut nie przyjechali. Już nie tylko bałam się o Maćka, ale o
resztę skrzatów też.
Gdy wysiadłem z autokaru zobaczyłem szczęśliwą
Justynę. Cieszyła się jakby ducha zobaczyła, trochę się jej przyglądałem, ale
może jestem przewrażliwiony. Nawet przez chwilę wydawało mi się, że płacze. To
wszystko przez te podróże i notoryczny brak czasu dla siebie. Tą końcówkę dnia
spędziliśmy razem tylko we dwoje. Porozmawialiśmy o meczach, o mojej grze, o podróży.
Oglądaliśmy filmy, które wcześniej nawet by nie obejrzała. Nawet by nie spojrzała
na opakowanie płyty. Wiem, że robiła to wszystko dla mnie. Wiem, że mnie spiera
we wszystkim co robię. Jednak mi tylko wystarczał jej uśmiech. To, że była
razem ze mną kiedy jej najbardziej potrzebowałem. Kiedy potrzebowałem żeby mnie
przytuliła. Widać, że się za mną stęskniła, tak jak ja za nią. Tylko nie
wiadomo, które bardziej. To nie było ważne w tej chwili.
***
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz