czwartek, 7 listopada 2013

Rozdział XIII

„Kiedy będziesz już gotowa – daj mi znać
Wiesz, że mogę czekać – dam Ci jeszcze czas
Razem być – znaczenie często inne ma
Chociaż o tym wiem, to widzę jednak nas!”
Rafał Brzozowski - Tak blisko

Po tym, że miałam wypadek i przebywała kilka tygodni w szpitalu nie ma już śladu. Jestem w coraz lepszej formie. Dni mijały, a ja coraz bardziej czułam się bezpieczniej. Coraz częściej wychodziłam na dwór. Z Maćkiem jesteśmy tak jakby parą, ale oficjalnie z mojej strony nie padło żadne „Kocham cię”, żadne wyznanie miłości. Nie wiem dlaczego, ale nie potrafię. Gdy chcę to powiedzieć nabieram wodę w usta i tyle z tego wychodzi. Boję się, chociaż wiem, że nie ma czego. Jakby mu nie zależało to by się tak o mnie nie martwił, nie przesiadywał by całe dnie w szpitalu gdy ja byłam w śpiączce, odwrócił się ode mnie plecami i nawet w pracy udawał by, że mnie nie zna. Wiem, że zawsze mogę na nim polegać, jak i na każdą osobę w Skrze. Mogę zadzwonić do nich w środku nocy z byle głupim pretekstem, a oni przyjadą nawet jeśli nie pozwolę im na to. Zaczęłam wreszcie praktyki. Czuje się tam jakbyśmy się znali kilka lat. Pan Prezes nie jest taki jaki przypuszczałam. Zawsze można do niego przyjść, pogadać. Bardzo byłam mu wdzięczna, że miejsce czekało na mnie, aż mój stan zdrowia pozwoli mi na rozpoczęcie stażu. Czasami moje pomysły są brane pod uwagę. Bardzo się z tego cieszę chociaż wiem, że nie są one wykorzystywane. Może kiedyś. Z Pauliną i Tomkiem praktycznie dogadujemy się bez słów i wcale nie chodzi o to, że trzeba coś gdzieś zanieść czy umyć szklanki. Skra jest moją drugą rodziną. Wygraliśmy wszystkie mecze kontrolne przed sezonem, chłopaki są w formie, kontuzje jakoś ominęły zespól szerokim łukiem więc czego chcieć więcej. Z dziewczynami widuję się rzadziej. Jednak nie ma dnia przegadanego chociaż godzinę na skype. Marlena wraz z Tomkiem planują ślub latem następnego roku i nawet nie mają kiedy wpaść na kawę. Przez te kilka miesięcy dużo się wydarzyło. Tomek poprosił Marlenę o rękę, a ta bez chwili namysłu zgodziła się. Pamiętam jak ostatnio przed tym wydarzeniem rozmawialiśmy, że się oświadczy jeszcze do końca tego roku i tak się stało. Monika wreszcie znalazła miłość swojego życia. Sebastiana bo tak ma na imię jej nowy chłopak znam od małego. Fajny, sympatyczny czasami nieogarnięty. Pamiętam jak jeszcze kilka lat temu bawiliśmy się w piaskownicy zabierając sobie łopatki. Mam nadzieję, że bycie razem będzie im pisane. Z ojcem nasze stosunki się polepszyły, może nie są jakieś mega fajne, ale od kilku lat potrafię powiedzieć do niego tato. Z Kubą spędzam trochę mniej czasu, ale jakoś mi jest to wstanie wybaczyć. W końcu dzięki mnie poznał wszystkich chłopaków ze Skry. Ma z nimi pamiątkowe zdjęcia, a o autografach nie wspomnę. Pamiętam jak podeszłam z młodym do nich i ujrzałam zdziwionego Facu. Chyba myślał, że to moje dziecko, ale Maciek z Karolem od razu mu wytłumaczyli, że Kubuś to mój przyrodni brat, którego zgubiłam na meczu w tamtym sezonie. Oczywiście nie obyło się bez nabijki ze mnie jaka ja jestem niezdara, że dziecko zgubiłam, ale jakoś to wytrzymałam burząc Karolowi jego fryzurę a’la Biber. Wiem, że nie powinnam mu tego robić, ale jakoś nie potrafiłam się powstrzymać. By mu się przydało wyjście do fryzjera, ale lepiej dla jego dobra jak nie skorzysta z usług Bełchatowskich fryzjerów bo będzie następnym kogo skrzywdzili. Sama wiem bo doznałam tego na własnej skórze. Pogodzenie się z ojcem było zasługą Maćka, ale on jest zbyt skromny żeby się do tego przyznać. Bardzo chciał żeby pomiędzy nami było wszystko w porządku. Widziałam jak dobrze dogaduje się z moją mamą. Nawet jej pozwala zburzyć swoją nienaganną fryzurę, którą układa przez kilka minut przed lustrem, nakładając tonę żelu czy nie wiadomo czego, a ja od razu dostała bym niezły okrzan. Jak ja mogłam mu to zrobić. Czy chce się jej przylizać? Czy chce polepszyć z nią stosunki. Wątpię. Po prostu mama wie czym mu to wynagrodzi. Szczególnie kilkoma kawałkami sernika zjedzonymi u mnie w domu, obiadkami na wynos i opróżnioną już do połowy spiżarki, a co nie będzie mu żałować. Niedługo jego koszulki, spodenki czy nawet inna garderoba będzie wisiała u nas na linkach w ogrodzie albo na strychu. Wcale bym się nie zdziwiła. Cieszę się, że mają dobry kontakt. Lubię patrzeć na ich uśmiechnięte twarze. Lubię patrzeć jak mistrz ataku próbuje z mizernym skutkiem zostać mistrzem gotowania. Dla jego dobra lepiej będzie jak zostanie tak jak wcześniej. Nikt na tym nie ucierpi. Ani on ani kuchnia. Lubię spędzać z nim czas.
Z Justyną widujemy się codziennie. Nie tylko w pracy, ale też i poza. Zmusiłem ją do rozmowy z ojcem. Wiem, że nie było to dla niej łatwe. Każdego dnia widzę uśmiechniętą, zwariowaną  dziewczynę, bez której nie potrafię żyć. Jest dla mnie jak tlen. Czasami denerwuje się na nią, ale jej słodka minka wynagradza mi to wszystko. Często wychodzimy na spacery, do kina czy nawet razem siedzimy i oglądamy filmy, które przeważnie któryś z nas nigdy by nie obejrzał bo nie są w jego guście. Czasami zastanawiam się dlaczego na mojej drodze spotkałem właśnie ją. Dziewczynę z przeszłością. Jej historię życia można by było opisać w książkę i nawet mógłby stać się bestsellerem.  Pamiętam gdy pierwszy raz ją zobaczyłem. Gdy pierwszy raz przytuliłem. To jest najlepszy okres w moim życiu. Nawet siatkówka, którą kocham nie jest tak samo ważna jak ona. Wiem, że Justyna czuje coś do mnie, ale wiem, że po tym wszystkim co ją spotkało boi się powiedzieć. Specjalnie dla niej biorę lekcje gotowania u jej mamy. Trochę z mizernym skutkiem, ale się staram. Na pewno nie ugotuję jej jak mama, ale od czegoś trzeba zacząć. Chcę jej zrobić niespodziankę. Zaprosić ją na kolację przy świecach. Chcę by było romantycznie. Chcę żeby wiedziała, że zależy mi na jej. Może to trochę banalne z mojej strony, ale romantykiem nie jestem i nie znam się na kobietach. Co one lubią, a czego nie. Pierwszy raz jestem tak potwornie zakochany. Dla żadnej innej dziewczyny nie posunął bym się do takiego czegoś.
Zdziwiłam się gdy Maciek poprosił mnie o przyjście do niego do mieszkania. Nie wiedziałam jak mam to odebrać. Nigdy tam nie byłam i nawet nie wiedziałam czego się tam spodziewać. Niby chciałam tam iść, a z drugiej strony bałam się co on znowu wymyśli. Jego pomysły czasami zwalają mnie z nóg. Myślałam, że Karol z Andrzejem są do tego zdolny jednak chyba każdy w Skrze ma trochę niepoukładane w głowie. Większym lub mniejszym stopniu. Teraz wymyślili sobie bitwy. Są konkurencje i któryś z nich wygrywa. Później cieszą się z wygranej jak małe dzieci. Najgorsze jest to, że nawet nie powiedział mi dlaczego i po co mam do niego przyjść. Wiem tylko tyle, że to ma być niespodzianka. Już się boję się jego niespodzianki. Przecież nie wiadomo co mu do łba przyjdzie. Mam tylko nadzieję, że nikomu nic się niestanie.
Wszystko było przygotowane na jej przyjście. Sztućce, talerze, świece. Dzisiaj postanowiłem, że zrobię dla niej kurczaka w ziołach, a na deser sernik na zimno. Bałem się, że zwykły taki jak robi mama Justyny mi nie wyjdzie i nie będę miał czasu na zrobienie czegoś innego bądź kupienia w osiedlowej cukierni. Strasznie bałem się jej reakcji na to co się będzie działo. Czekałem tylko, aż w progu mojego mieszkania zjawi się ona. Piękna, z uśmiechem na twarzy dziewczyna, dla której zrobił bym wszystko. Mimo, że widzieliśmy się ostatni raz 4 godziny i 33 minuty, a bardzo za nią tęsknie. Ktoś z boku powiedział, że jestem głupi bo jeszcze młody, ale ja wiem, jestem wręcz przekonany, że to jest ta jedyna, z którą chcę spędzić resztę życia. Wszystko bym zrobił żeby jej nie stracić. To zbyt dużo mnie kosztowało.
Ubrałam się w czarną sukienkę, którą ubieram tylko na wyjątkowe okazję. Nie wiem czy ta okazja jest wyjątkowa, ale jeśli zaprosił mnie do siebie to nie będzie zwykłe oglądanie meczów czy bądź filmów jak to mamy w zwyczaju. Założyłam kilka dodatków i już mogę wybrać się piechotą w stronę mieszkania Maćka. Niby po trochę ponad pół godziny drogi wiedziałam, że spacer w tej chwili dobrze mi zrobi. Strasznie się bałam co tam spotkam lecz wiedziałam, że nic mi nie zepsuje tego wieczoru.
Poprawiałem obrus gdy nagle rozległ się dzwonek do drzwi. Patrząc przez wizjer ujrzałem ją stała w czarnej sukience podkreślającej jej figurę. Wyglądała zjawiskowo. Nie mogłem oderwać od niej wzroku. Zaprosiłem ją do środka. Pomogłem ściągnąć jej płaszcz uprzednio po wieszając go na wieszaku w przedpokoju. Ciągnąc ją za rękę doszliśmy do pokoju, w którym miała odbyć się kolacja. Nigdy nie widziałem ją w takim stanie. Po prostu rzuciła się na mnie, przytulając tak, że ledwie co mogłem oddychać. „Dziękuje” wypowiedziane przez nią oznaczało więcej niż zawsze. Chociaż to tylko jedno słowo, jednak dla niej pokazywanie uczuć było trudne. Jej oczy tak błyszczały i wyglądały jak pięciozłotówki. Byłem szczęśliwy, że niespodzianka, którą dla niej przygotowałem spodobała się, a jedzenie, które przygotowałem nadawało się do zjedzenia. Gdy sprzątałem naczynia ze stołu objęła mnie w pasie, tak mocno, że nawet jakbym chciał jej uciec wątpię czy bym dał radę.
-Już nigdy nie będę taka dla ciebie. Nie chcę cię już więcej stracić. Tak bardzo cię potrzebuje. Jesteś dla mnie zbyt ważny.
Czekałem na te słowa. Tak długo na nie czekałem, aż w końcu je usłyszałem. W tym momencie nic do mnie nie docierało. Byłem szczęśliwy i nikt nie zakłóci mi szczęścia z nią. Osobą, którą kocham i jestem w stanie skoczyć za nią w ogień. Wiedziałem, że to jest pierwszy krok. Najważniejszy. Czekałem tak długo to poczekam ile tylko się da. Resztę wieczoru spędziliśmy bardzo romantycznie. Trochę potańczyliśmy w rytm znanych nam dobrze piosenek. Trochę szybszych trochę wolniejszych. Po powrocie Tyśki ze szpitala poprosiłem Olkę, aby nauczyła mnie tańczyć. Zgodziła się bez wahania. Zresztą to samo ma z Karolem. Jak nie ma szybszych piosenek to jest cała podeptana więc wie co to jest tańczyć z beztalenciem. Witamy w klubie panie Kłos. Nie tańczyłem może jak mistrz świat, ale było o wiele lepiej niż na zakończeniu sezonu z Klubem Kibica i ze sponsorami. Następna niespodzianka. Limit niespodzianek chyba do końca roku wykorzystałem, ale czego nierobi się dla niej. Niemiejąc już prawie na nic siły usiedliśmy na kanapie. Rozmawialiśmy. Bardziej ja prowadziłem swój długi wyczerpujący monolog. Odwróciłem głowę i to co ujrzałem zaskoczyło mnie. Przytuleni do siebie nawet nie wiedziałem kiedy Justyna zasnęła przytrzymując swoją głowę na moim ramieniu. Lekko położyłem ją na kanapie. Spała jak zabita. Nawet jeśli bomba by przeleciała nie było by to w stanie ją obudzić. Na jej ustach widać było uśmiech. Ściągnąłem jej buty i poszedłem do pokoju, w którym śpię po koc. Przykryłem ją oraz ucałowałem ją w czoło na dobranoc.

***
Blogger ostatnio zrobił  mi psikusa i nie miał zamiaru dodać posta ani nawet nie zapisał komentarza odautorskiego. Dopiero dzisiaj to zauważyłam. Mistrz ja :/ Mam nadzieję, że tym razem takiej świni mi nie zrobi :) Skra przegrała z Radomiem. Arkas z Trentino, a Lokomotiw z Lube. 2 ostatnie oglądałam i powiem, że już w samej końcówce myślałam, że Lube nie wygra. Chcę, żądam żeby Skra wygrała z Rzeszowem :) Oczywiście na PSN nie pokazują takich meczy bo szkoda, zresztą i tak bym nie obejżała bo w tym czasie będę w szkole. Chciałam się dalej uczyć to teraz mam. Coś na poprawę humoru: Bitwa #2 Pianki :D Wrona wygrał, a ja jestem w rozsterce bo nie wiem komu kibicować :) Niech wygra lepszy :) Pozdrawiam prawie z podłogi bo po obejżeniu wojny nawet nie mam siły wstać :)
P.S. Ponad 700 wyświetleń :) Jestem w mega wielkim szoku *_*  Nigdy bym się tego nie spodziewała nawet w snach :) Za wszystkie komentarze :) One strasznie motywują, a ja wiem, że ktoś to czyta :) Dziękuje :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz