„Dobrze wiesz i ja to wiem,
Że kochasz, kochasz, ale boisz się
Dobrze wiesz i ja to wiem,
Że kochasz, kochasz, ale boisz się”
Że kochasz, kochasz, ale boisz się
Dobrze wiesz i ja to wiem,
Że kochasz, kochasz, ale boisz się”
Human – Polski
Dni praktycznie spędzam tak samo.
Monotonia. Pobudka, praca, spotkania z Maćkiem, z dziewczynami, powrót do domu,
łazienka, spanie. Czasami zastanawiam się jak takim trybem życia pozwolę sobie
na niewylądowanie w szpitalu. Jestem jednak osobą zawziętą i nawet gdy już
naprawdę nie mam na nic siły staram się wykrzesać z siebie resztki pokładów
energii by być w pełni zadowolona ze swoich efektów pracy. Z każdym dniem
uświadamiam sobie co by było jakby nie było Maćka. Może nikt nie jest ideałem,
ale kocham go z każdym dniem coraz bardziej. Zastanawiam się dlaczego on wybrał
właśnie mnie, chociaż mógłby mieć ładniejszą, zgrabniejszą. Dzięki niemu
poznałam tą inną miłość, tą odwzajemnioną, którą wydaje mi się nigdy nie
otrzymałam od drugiej połówki. Lubię patrzeć w jego oczy, lubię się do niego
uśmiechać, lubię jak mnie tuli i swoimi szorstkimi rękoma dotyka mojej twarzy.
Jestem szczęśliwa, że mogę być blisko niego. Chcę żeby mnie tulił kiedy tego
najbardziej potrzebuję. Gdy przypomnę sobie o moich wahaniach czy mam z nim być
i czy chcę z nim spędzić resztę życia zaraz mam uśmiech na twarzy ze swojej
głupoty. Nigdy nie czułam się tak cudownie. Pomiędzy nami są lepsze i gorsze
dni, ale zawsze staramy się dojść do kompromisów. Kłótnie się zdarzają jak w
każdym związku bo przecież nie jest idealnie, ale staramy sobie nie dawać
powodów do zazdrości czy też złości. Czasami dziwię się, że jest w stanie
wytrzymać ze mną kilka godzin. Nawet gdy oglądam z nim mecze piłki nożnej nie
przeszkadza mi to, że nie wiem co to jest spalony, czy dlaczego sędzia pokazał
żółtą lub czerwoną kartkę. Chcę z nim spędzać jak najwięcej czasu. Sezon ligowy
wre. Coraz bardziej trudniejsze mecze. Najpierw była Resowia, później Zaksa.
Damy radę. My się nigdy nie poddajemy. Ze Skrą podpisałam umowę do końca
sezonu. Jestem z tego zadowolona. Moja pierwsza upragniona praca, w której
czuję się jak ryba w wodzie. W Ulu czuję się jakbym miała drugą rodzinę.
Siatkarską rodzinę. Z rodzicami jak na moje wcześniejsze stosunki w miarę się
dogadujemy. Z ojcem mam trochę opory, ale staram się zapomnieć o tych krzywdach
co mi zrobił. Najbardziej pokrzywdzony jest Kuba. Niestety nie spędzam z nim
tyle czasu ile bym chciała, ale on jednak rozumie, że musze zarabiać pieniążki
aby kupić mu jakiś nowy super wypasiony zdalnie sterowany samochód. Wie, że jak
będzie grzeczny to zabiorę go na mecz i spotka się z chłopakami, porzuca w nich
piłkami, a później schowa się bystrzach za mnie i lepiej co się będzie działo
nie mówmy. Cała bez szwanków z tego na pewno nie wyjdę. Jednak kocham tego dzieciaka
i nawet przez myśl mi nie przeszło, że mogę się na niego gniewać. W końcu ja w
jego wieku sama nie byłam lepsza, a o moich pomysłach wiedziała cała okolica. Kiedy
pierwszy raz go spotkałam myślałam, że nigdy nie dam rady z nim pogadać,
pobawić się czy nawet wyjść na mecz. Myślałam, że nigdy nie powiem do niego, że
mam najcudowniejszego brata pod słońcem, że w ogóle mam brata z którym chcę
przebywać. Wszystko się zmieniło. Najważniejsze, że na dobre. Z dziewczynami
bardziej widzimy się na ekranie komputera, ale wtedy to potrafimy przegadać
kilka godzin z przerwami na przyniesienie herbaty czy jakiś kanapek lub
przekąsek. Często brakuje mi tych naszych rozmów w pokoju z kilkoma tabliczkami
czekolady, hektolitrami herbaty praktycznie rozumieliśmy się bez słów.
Przysięgliśmy sobie, że nic nas nie rozłączy i nasze obietnice chcemy dotrzymać
chyba, że będą nas dzieliło kilkaset kilometrów. Już nie mamy takiego kontaktu
jak wcześniej, ale to nie zmienia faktu, że nie łączy nas przyjaźń. Każdy ma
swoje życie, zakładamy swoje rodziny, nie mamy praktycznie czasu na nic. Z
Marleną widuję się częściej ze względu na studia. To znaczy przychodzi do mnie
po notatki bo albo zaspała, albo musiała załatwiać wszystkie sprawy związane ze
ślubem. Niby to jeszcze kilka miesięcy, ale salę, suknia ślubna, garnitur dla
pana młodego trzeba już załatwiać dużo, dużo wcześniej.
Z Zaksą niestety przegraliśmy. Jestem
zły na siebie, że nie mogłem pomóc drużynie. Niby już z kostką wszystko w
porządku, ale jeszcze nie trenuje na 100 % swoich możliwości. Nie ma tej
dynamiki, skoczności, ale to przyjdzie z czasem. Justyna zawsze pociesza mnie
po każdej przegranej, wiem, że zawsze mogę na nią liczyć. Moi rodzice chcieli
by się z nią spotkać kilka razy namawiali mnie żebyśmy do nich przyjechali
jednak ze względu na sezon nawet nie ma co marzyc o chociaż jednym dniu
wolnego. Nawet kiedy miałem mini kontuzję to chciałem być razem z chłopakami. Wspierać
ich. Zobaczymy może na święta razem się wybierzemy. Chciałbym żeby poznała moich
rodziców. Cała by drżała jakby było kilkadziesiąt stopni na minusie. Wiem, że
bardzo by się denerwowała przed spotkaniem. Zbyt dobrze ją znam. Jednak gdy
jest ze mną nie musi się o nic martwic. Wszystko bym oddał byle by była ze mną
szczęśliwa. Ja ją traktuję bardziej niż zwykłą dziewczynę z którą wcześniej
byłem. Ona jest wyjątkowa. Nigdy nikogo na swojej drodze nie spotkałem. Zawsze
dziwiłem się chłopakom, że znajdują dziewczyny z którym będą do końca życia. Teraz
się im nie dziwię bo ja właśnie ją znalazłem.
Kilka spotkań za nami, święta coraz
bliżej nie wiem jak to teraz będzie. Maciek we Wrocławiu, ja w Bełchatowie. Chciałabym
z nim spędzić te święta, ale boję się, że jego rodzice, znajomi mnie nie
zaakceptują, że będę tam nie pasowała i czuła się jak piąte koło u wozu. Wiem,
że dawno ich nie widział więc na pewno pojedzie do Wrocławia. Nie będą go
zatrzymywała na siłę bo wiem, że rodzina jest dla niego najważniejsza. Będę
tęskniła, ale te 3 dni wytrzymamy,
odpoczniemy od siebie. Zaraz po świętach mamy mecz więc długo nie nacieszy się
czasem spędzonym z najbliższymi. Nawet nie mam dla niego prezentu. Gdy ostatnio
byłam w Galerii nic nie rzuciło mi się w oczy. Chłopacy mają lepiej kupią jakiś
wisiorek, kolczyki czy bransoletkę i problem z głowy, a my musimy się dużo
namyśleć żeby trafić w ich gust. Jak się zdenerwuję to kupię mu płytę z jego
ulubionym zespołem lub grę na PS3 i będzie po sprawie. Chciałabym, żeby to było
coś innego, ale jeśli nie znajdę czegoś co moje oko zauważy posłużę się
najlepszą metoda na zadowolenie osoby obdarowującej. Dla mnie najlepszym
prezentem będzie sama jego obecność w moim życiu.
Za dwa dni wigilia. W domu pachnie już
piernikami, które są pokryte lukrem i schowanymi przede mną żebym nie mogła ich
znaleźć. Niektóre potrawy są już dawno przygotowane. Bigos w słoikach, ale to
niestety dopiero w drugi dzień świąt. Karp kupiony, czeka na szybką tragiczną śmierć,
zabijając go tłuczkiem do rozbijania mięsa. Ciasta dopiero będą jutro pieczone,
niestety ja w tym czasie będę w pracy i obejdę się smakiem, za to Maciek na
pewno pomyli drogę na halę i wstąpi do mojego domu na oblizywanie misek po
kremach, ciastach i wszystkiego co słodkie. Ten to ma dobrze. Nawet jeśli
pozwoli sobie na więcej to spali na treningu i nawet nie będzie widać tych
zbędnych kilogramów, a ja przez miesiąc muszę się katować dietami, które i tak
nic nie pomagają. Ostatnie prezenty kupiłam wczoraj. Najgorszym problemem był
prezent dla Maćka. Znalezienie czegoś co by mu podpasowało graniczy z cudem.
Ostatni sklep do którego miałam wejść i wyszłam uradowana. Dobrze, że słuchałam
to co mówi mi rozum i ostatkami sił po maratonie sklepowym weszłam do niego.
Mam nadzieję tylko, że mu się spodoba. Czerwona koszula w kratę, powinna być
dobra, na wszelki wypadek będzie można ją zwrócić lub wymienić na inny fason
czy też rozmiar. Młody dostanie srebrny kabriolet z pilotem oczywiście jak chociaż
wytrzyma do sylwestra będzie cudem. Akurat to ma po mnie. Nic nie przetrwało
dłużej niż tydzień, a jeśli tak się stało to albo miałam szlaban na zabawy albo
byłam chora. Marzył o takim. Mama jakieś romansidło do czytania bo wiem
uwielbia czytać takie książki, tacie jakąś wodę toaletowa, a Anicie książkę kucharską.
Ostatnio coś na ten temat mówiła, tylko nie sprecyzowała się na jaki rodzaj
kuchni. Wybrałam włoską mą nadzieję, że trafiłam, a jak nie to trudno. Bywa. Dziewczyną
jak co roku kupiłam kolejną liczbę jako zawieszką. Tyle lat już się
przyjaźnimy. Nawet nie pamiętam kiedy ten czas szybko minął.
Ostatni trening, ostatnie rozmowy z trenerem, ostatnie rozmowy w szatni,
wygłupy. Muszę jeszcze pojechać do mieszkania, spakować się, pójść dać prezent
Justynie i kierunek Wrocław. Te 3 dni będą się mi dłużyły. Już za nią tęsknię
chociaż tak praktycznie widzieliśmy się wczoraj. Bardzo bym chciał żeby Justyna
pojechała ze mną. Byłbym najszczęśliwszym człowiekiem na świecie. Tylko czy się
zgodzi. Mógłbym ją nawet nosić na rękach, chociaż wiem, że by się na to nie
zgodziła. Bała się, że coś mi jeszcze strzeli w kręgosłupie i następna przerwa
w sezonie. Tego bym nawet i ja nie chciał. To będą nasze pierwsze święta, które
jesteśmy razem. Dziwię się, że ze mną wytrzymuje, chociaż wiem, że od kiedy
jesteśmy razem bardzo się zmieniłem. Jestem inny. Już nie zachowuje się tak jak
wcześniej. Bardzo mi na niej zależy i nie chcę jej stracić z mojej głupoty. Jest
już dość późno, ale mam nadzieję, że się zgodzi. Chciałbym żeby poznała moją
najbliższą rodzinę. Wiem, że to dla niej nie jest łatwe. Rodzice byli by szczęśliwi,
że mogą ją poznać bo tylko wiedzą o niej to co sam im wcześniej powiedziałem, a
dużo im nie mówiłem. Lepiej niech spotkają się z Justyną i sama im o sobie
opowie.
***
Dzisiaj wyjątkowo. Nie wiem czy nawet czas by mi pozwolił na dodanie w czwartek, a ostatnio jak kilka dni wcześniej dodałam publikację automatyczną to zrobił mi psikusa i sobie nie dodał kiedy miał. Ten tydzień wydaje się luźniejszy, ale jaki będzie do końca to sama nie wiem. W ten weekend przekonałam się co muszą czuć osoby wstające od poniedziału do piątku rychło rano. Łączę się z nimi w bólu. Moje oczy po kilku godzinach patrzenia na formularze ZUS musiały zrobić sobie krótką drzemkę więc obudziły się jak było coś o teleturniejach mówione :D Jak zasypiałam to mówiliśmy o Pingwinach z Madagaskaru więc tak 20 minut mi się kimło :) Najlepsze, że nikt niezauważył mojej nieobecności.
Do zobaczenia za tydzień :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz