czwartek, 31 października 2013

Rozdział XII

Spróbuj powiedzieć to,
Nim uwierzysz, że
Nie warto mówić kocham.
Spróbuj uczynić gest,
Nim uwierzysz, że
Nic nie warto robić.
Hey - Moja i Twoja nadzieja

 Budzę się jakbym przez kilka dni nie potrafiła się obudzić. Każdy kawałek ciała mnie boli. Nie mogę się poruszyć. Tak bardzo bym chciała coś powiedzieć. Nie mogę, nie potrafię. Wszystko wokół mnie jest bardzo dziwne. Nie pamiętam, nie znam tych osób, które stoją nade mną. Białe ściany, wszystko sterylne, jakieś pikanie. Gdzie ja jestem? Co ja tu robię? Słyszę jakieś szepty. Dość niewyraźnie. Czy coś mi się stało. Nie pamiętam. Ostatnie co pamiętam to szaleńczy bieg, pisk opon i uderzenie. Może mi się nic nie stało tylko komuś innemu. Nie wiem. Zadręczam się myślami, które kotłują się w mojej głowie. Kto to mógł być. Przez głowę przechodziło mi tysiące myśli. Błagam, proszę tylko nie Maciek.
Leży tam, a ja nie mogę ją dotknąć, uściskać jej dłoń, przytulić. Nie mogę nawet wejść do sali, w której leży. Lekarz krążą wokół niej. Odpinają od różnych urządzeń. Rozmawiają z nią. Cały świat nabrał wreszcie barw. Dzięki niej. Byłem zły na siebie, że ją nie uchroniłem, że wtedy kiedy najbardziej mnie potrzebowała nie byłem przy niej. Ona teraz leżała tam taka bezbronna. Na samą myśl, że mogłoby się jej coś stać, nogi mi się uginają. W oczach powstają łzy. Obiecałem sobie, że już nigdy jej nikt nie skrzywdzi. Nie pozwolę na to. Jest dla mnie zbyt ważna, a ja nie chcę, nie mogę jej stracić. Kocham ją. W życiu nigdy się tak nie zakochałem. Wcześniejsze dziewczyny w porównaniu do Justyny nie dorastają jej do pięt. Może kiedyś myślałem, że każda z nich jest tą, którą kocham. Myliłem się. Teraz przy Justynie wiem dopiero co to jest miłość. Chciałbym żeby została tą Justyną, którą spotkałem i którą pokochałem.
Lekarze odłączali ją od prawie wszystkich urządzeń. Wszyscy zamartwiali się o nią. Najbardziej on. Mimo, że jest twardzielem nie potrafił powstrzymywać odczuć, które kłębiły się w jego ciele. Zdarzało mu się płakać bo był bezbronny. W jego oczach można było ujrzeć strach. Tak bardzo się o nią bał. Dziękował bogu, że żyję jednak tak strasznie boi się reakcji na jego widok. Nie wie czy będzie go pamiętać. Czy rozpozna kogoś z rodziny, znajomych czy przyjaciół. Często słuchał opowieści mamy Justyny o tym jaka była w dzieciństwie, a ona bała się o niego jak o własnego syna. Czasami nawet nie udawało się go odciągnąć od łóżka Justyny. Przynosiła mu obiady, bo nawet nie miał czasu wyjść do bufetu zjeść jakiś ciepły posiłek. Nawet wypytywała go o siatkówkę chociaż tak naprawdę nie wiedziała o czym on do niej mówi. Chciała go bliżej poznać. Wiedziała, że prędzej czy później wyląduje w szpitalu bo każdą wolną chwilę przebywa w szpitalu siedząc przy łóżku jej jedynej córki. Przez te kilka dni zmieniła sobie zdanie o nim. Myślała, że będzie z tych co porzucą i zostawią. Myliła się. Widać było, że ją kocha, bo jakby mu na niej nie zależało to by nie przesiadywał całe dnie w szpitalu. Była dla niego wszystkim. Siedział przy niej jak najdłużej się dało. Gdyby nie treningi przesiadywał przy szpitalnym łóżku 24 godziny na dobę. Wszystko by dla niej zrobił. Nawet jakby mógł to by cofnął czas. To była prawdziwa miłość. Taka jedna, która bywa w życiu.
Gdy lekarz wyszedł z sali powiedział, że wszystko jest w porządku, a Justyna za kilka dni wróci do domu. Tak bardzo się cieszyłem z tego powodu. Łzy. To były pierwsze łzy szczęścia od kilku dni. Przez te kilka dni jeszcze bardziej uświadomiłem sobie, że bez niej moje życie nie ma sensu. Chciałem z nią być, ale pierwsi do Sali weszli rodzice. To jest ich jedyna córka. Ja będę musiał poczekać, ale jeśli tyle czekałem aż się obudzi to poczekam jeszcze te kilka minut. Widziałem jak im ulżyło. Bardzo się o nią martwili. Miałem tylko nadzieję, że mnie nie wyprosi z sali. Chciałem tylko być przy niej. Nie dzwoniłem jeszcze do nikogo ze Skrzatów. Wiem, że są w stanie nawet biegiem przyjść tu do niej. Wiem jak się polubili, a ci nowi zawodnicy chętnie chcą ją poznać. Najpierw musi przyjść do siebie, a później dopiero ktoś będzie mógł ją odwiedzić. Zresztą nie wiem czy w tym stanie będzie chciała kogokolwiek widzieć. Wcale bym się nie zdziwił jakby nawet ze mną nie chciała porozmawiać. Wiem, że teraz potrzebuje spokoju żeby organizm mógł się zregenerować. To co lekarz mówi jest święte. Widzę przez szybę jak się uśmiecha jak mówi coś do rodziców. To jest ta Justyna, którą spotkałem na hali i w której zakochałem się od pierwszego wejrzenia. Tak bardzo mi jej brakowało. Jej rodzice wyszli z sali i poprosili mnie żebym do niej wszedł bo chciała ze mną porozmawiać. Bałem się wszystkiego. Bałem się, że mnie okrzyczy, wywali za drzwi, a jej niewolno się denerwować. Tak cholernie bałem się jej reakcji. Bałem się co powie. Bałem się, że mam zniknąć z jej życia, ale ja tak nie potrafię. Za bardzo mi na niej zależy.
Gdy wszedłem do Sali nogi się pode mną ugięły. Nie potrafiłem wykrztusić ani jednego słowa. Czekałem jak głupi kiedy to ona się do mnie odezwie. Wiem, że nieracjonalnie myślałem, ale emocje dały nad sobą górę. Siedzieliśmy w ciszy, trzymałem jej dłoń, a ona uśmiechała się do mnie. Uśmiechała się do mnie jak najbardziej mogła. Od razu poczułem się lepiej. Serce biło mi jak oszalałe. Chciałem ją przytulic, ale bałem się, że mogę ją skrzywdzić, że mogę jej połamać żebra. Gdy chciałem wreszcie coś powiedzieć, ona nie pozwoliła mi na to. Porozumiewaliśmy się bez słów, chociaż tak krótko się znaliśmy to wiedzieliśmy o sobie prawie wszystko. Wiedziałem kiedy jest smutna i chciałaby coś powiedzieć, kiedy szczęśliwa i radosna. Jej oczy tak błyszczały. Tak się cieszyły. Teraz już jestem pewien, że ten czas, który spędziliśmy osobno nie jest czasem straconym. Oboje przemyśleliśmy to co się stało wtedy na zakończeniu sezonu. Ja byłem jeszcze bardziej pewien swoich uczuć. Wiedziałem, że to nie jest zwykłe zauroczenie. Przypuszczałem, że ona też mnie kocha lecz czekałem aż w końcu to mi powie. Byłem szczęśliwy, że mogę być przy niej, że mogę ją dotknąć, nawet posiedzieć w ciszy. Niestety lekarz wyprosił mnie z sali, a ja tak bardzo chciałem przy niej zostać. Jednak nie chciałem mieć przerąbane u lekarza więc jak kulturalny człowiek opuściłem salę jak tylko najszybciej się dało. Musiałem się z nią pożegnać, ale obiecałem jej, że jutro zaraz po porannym treningu zjawię się u niej. Przytuliłem się do niej, lekko żeby nie zrobić jej krzywdy, pocałowałem ją w policzek i powiedziałem do niej zwykłe dwa słowa, które znaczą tak wiele. "Kocham cię”.
Codziennie odwiedzałem ją w szpitalu. Z dnia na dzień wyglądała coraz lepiej, ale nie wolno jej się przemęczać. Wyzywała mnie, że zamiast wyjść z kumplami na piwo czy na obiad to ja tu siedzę i jej marudzę. Puściłem jednym uchem jej uwagę, a drugim wypuściłem bo tak bardzo chciałem być blisko jej. Tak bardzo mi jej brakowało. Bardzo chciała rozpocząć wreszcie ten staż bo tak jak pan Prezes obiecał nie przyjął na miejsce Justyny żadnej osoby. Gdy tylko o tym się dowiedziała bardzo się ucieszyła. Chciała jak najszybciej opuścić szpital i pójść do pracy, która ją interesuje. Tak bardzo ucieszyła się gdy Skrzaty ją odwiedziły. Ciasto, które było wykonane przez nich nie dawało się do jedzenia, jednak Justyna próbowała je zjeść żeby nie zrobić im przykrości, a później gdy opuścili salę próbowała we mnie wcisnąć jednak jej się nieudało. Tym razem nieudało jej się mnie omamić. W końcu tak bardzo się starali, a że im nie wyszło to niestety nie nasza wina. Cukiernikami to na pewno nie zostaną. Mogą zostać kimkolwiek chcą, ale dla naszego dobra żeby ten zawód sobie odpuścili. Nie mogło obyć się bez żartów Kłosa. Nie byłby sobą jakby nie ponabijał się z Zatiego. Opowiadał co się dzieję w szatni, ale niektóre rzeczy mógłby sobie odpuścić dla jej dobra. Mówił, że hotki już za nim nie piszczą jak tylko sprowadzili się Niko i Facu. Nawet stawiennictwo Justyny żeby Zatiego już nie dręczył nie pomogło. Biedny Paweł. Cały Karol. Z nowymi zawodnikami szybko się dogadała. Najgorsza była bariera językowa, ale daliśmy radę. Widać, że się polubili bo cały czas pytali się co tam u niej. Jak się czuje. Czy czasem czegoś nie potrzebuje. Czy może trzeba podwieźć mnie do szpitala. Bardzo bym chciał żeby w końcu wyszła z tego szpitala. Kiedy ostatnio rozmawiałem z lekarzem kiedy ją wypiszą powiedział, że jak nic nie będzie się działo to pod koniec tygodnia. Byłem tak szczęśliwy, że wszystko jest w porządku. Już od dawna wszystko było urządzone na jej przyjazd, ale kto to zrobił lepiej nie mówmy dla jej dobra. Następne kilka dni spędziliśmy na rozmowach. Opowiedział mi o swoim dzieciństwie chociaż wiem ile ją to kosztuje. Udawała silną, ale tak naprawdę rzuciłaby mi się w ramiona. Przytuliłem ją i kołysałem dopóki się nie uspokoiła. Byłem przy niej tak blisko, że najchętniej nie wypuścił bym ją z ramion.
Gdy nadszedł dzień wypuszczenia Justyny ze szpitala zerwałem się z treningu. Chciałem ją odebrać wraz z jej rodzicami. Pojechać z nią do domu. Pobyć z nią. Te ostatnie tygodnie bardzo nas do siebie zbliżyły. Wiedziała, że zawsze może na mnie liczyć. Wiedziałem, że wszystko zaczyna się układać. Gdy z kwiatami wkroczyłem do sali, w której „mieszkała” Justyna zobaczyłem ją już spakowaną czekającą na wypis i na rodziców, którzy mieli już być kilka minut temu. Wyzwałem ją, a ona mnie, że urywam się z treningu, a ja, że pomógłbym jej się spakować jednak ona tak bardzo chciała opuścić szpital, że nie zwracała uwagi na moje słowa. Była szczęśliwa, że w końcu będzie w domu, w swoim łóżku, bo na tym jak później się przyznała nie mogła spać. Tak praktycznie nie zwracała na mnie uwagi. Nie dziwię się jej pewnie tak samo bym postępował wiedząc, że za kilka minut opuszczę ten szpital. Zadzwoniłem do rodziców Justyny dowiedzieć się dlaczego nie są jeszcze w szpitalu. Okazało się, że mieli jakąś stłuczkę i nie dadzą radę przyjechać. Przepraszali, że zapomnieli powiedzieć, ale to wszystko tak szybko się działo. Byliśmy zdani tylko na siebie. Pierwsza myśl zadzwonić do Karola jednak Justyna szybko wybiła mi ten pomysł z głowy. Wolała spędzić ten dzień tylko ze mną z rodzicami i z dziewczynami, a nie z połową Skrzatów, bo znając Karola największą plotkarę ci co by mogli przyjechać to by przyjechali i kłócili się przed szpitalem jak małe dzieci z kim pojedziemy samochodem. Zamówiliśmy taksówkę. W holu czekaliśmy na jej przyjazd. Poczułem jak ktoś chwyta mnie za rękę i z całej siły jaką ma ją obejmuje. Tak ciepło mi się zrobiło na sercu. Już teraz wiedziałem, że kocha mnie tak samo jak ja ją. Nie musiała nic mówić. Po prostu rozumieliśmy się bez słów. Byłem tak bardzo szczęśliwy, że nawet nie zauważyłem kiedy przyjechała nasza taksówka. Oboje opuściliśmy szpital z uśmiechami na ustach, zostawiając złe wspomnienia, wsiedliśmy do niej i tak bardzo potrzebowaliśmy siebie.

2 komentarze:

  1. Czekałam, czekałam i się doczekałam :)
    Ciekawa jestem jak potoczą się dalsze losy Maćka i Justyny więc czekam na kolejne części :)/J.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to niedługo się doczekasz :) Co będzie dalej nie powiem :)
      Pozdrawiam :)

      Usuń