wtorek, 27 sierpnia 2013

Rozdział II


„Powiedz, że,
kiedyś uda się,
uwolnić duszę mą,
z uścisku twoich rąk.”
Patrycja Markowska – Świat się pomylił

Mijały dni, tygodnie, a ja nie mogłam pozbierać się po rozstaniu z Michałem. Bolało. Bardzo bolało. Wszystko mi go przypominało. Miałam już dawno powyrzucać do kosza nasze zdjęcia, wszystko co było z nim związane. Nie mam na to siły. Był dla mnie ważny. Wszystko się zmieniło. Wszystko się zmieniło od tego 12 stycznia. Tego dnia nie zapomnę do końca życia. Gdybym ja tylko mogła cofnąć czas. Nie chodzę na mecze, nie oglądałam ich w telewizji. Nawet nie wychodzę z pokoju. Załamałam się. Wczoraj mama zaciągnęła mnie wręcz siłą do lekarza. Wiem, że martwi się o mnie, ale czy warto jeśli nic mi nie jest. Zawsze tak było. Córeczka mamusi. Lekarz stwierdził początki depresji, a jeśli nie zacznę się zdrowo odżywiać i jeść chociaż 3 posiłki dziennie mogę dostać anemię. Anemia? Chyba coś mu się pomyliło. Ja tylko jem mniej. Zawsze mówił, że przydałoby mi się schudnąć kilka kilogramów, a jak to robię to marudzi. Lekarzom to nie dogodzisz, zawsze mają jakieś „ale”. Depresja w tak młodym wieku? Dziwiłam się mu. Zapisał tabletki, które powinnam brać dwa razy dnia po jednej tabletce i dał namiary na najlepszych psychologów w Bełchatowie i Łodzi. Ciekawe po co. Nie chciałam chodzić do nich, twierdziłam, że nic mi nie jest i samo przejdzie. Potrzebuje tylko trochę czasu. Tak przeważnie mówią osoby, które chorują na depresje. Jednak uległam mamie i nie słuchając jej marudzenia poprosiłam o umówienie na wizytę. Spróbuje. Trzy dni później tak jak wcześniej obiecałam mamie poszłam do jednego na umówioną wizytę do psychologa. Nie wiem dlaczego to zrobiłam, ale chciałam mieć święty spokój. Wypytywał mnie o wszystko. O dzieciństwo, kończąc na teraźniejszości. Opisywanie tego pierwszego dość łatwo mi szło, gorzej było z tym co się zdarzyło w ostatnich dniach. Zacięłam się, nabrałam wodę w usta i nie potrafiłam wypowiedzieć ani jednego sensownego zdania. Żadnego słowa. W ciszy mijały sekundy, a ja tylko powiedziałam, że nie jestem jeszcze gotowa na to. Kolejne minuty nie przynosiły rezultatów. Na tym skończyliśmy naszą wizytę. Jeśli się nie odblokuje to niema szans na szybkie wyleczenie się z depresji. Na drugi dzień usłyszałam dwa znajome mi głosy. To byli rodzice. Wyjątkowo się nie kłócili. Cud. Kiedyś zapisałabym sobie to w moim czerwonym kalendarzu, ale teraz czas dla mnie zatrzymał się na 12 stycznia. Rozmawiali ze sobą spokojnie bez żadnych nerwów. Z rozmowy wynikało, że martwią się o mnie. Mama zapewne powiedziała mu o chorobie i o wszystkim. Z jednej strony byłam zła na nią, a z drugiej po raz pierwszy w swoim życiu poczułam, że tato, tyran, który zmarnował mi dzieciństwo wreszcie zainteresował się mną, zaczął mnie odwiedzać ze swoim czteroletnim synem Kubusiem. Bardzo miłe dziecko, podobne do taty czyli do mnie też. Lubiłam się do niego tulić i czochrać jego przydługie blond włosy. On tego nie lubił. Krzyczał, że mam mu tak nie robić jednak nic nie robiłam sobie z tego. Lubiłam go denerwować. Potrafiłam przesiedzieć z nim cały dzień bawiąc się zabawkami czy grając w różne gry. Przed nim jeszcze bardziej musiałam udawać, że wszystko jest ok. Widać, że się o mnie martwił. Strasznie uczuciowy jest, albo tato mu coś powiedział. Chciał, żebym czasami prosił mnie żebym odbierała go z przedszkola czy nawet przyszła się z nim pobawić, ale nie byłam w stanie. Dziewczyny jak tylko mogły przychodziły do mnie spierając mnie. Wiedziałam, że mają swoje życie. Przed Moniką w maju matura i później zawodowy, nie może sobie pozwolić na siedzenie całe dnie i noce pocieszając mnie. Marlena zaniedbuje przeze mnie swojego faceta, dobrze, że pracuje u swoich rodziców bo dawno by pracę straciła. Namawiały oglądanie filmów, na zakupy, wypad do kina, czy choćby na spacer do parku niedaleko mojego domu. Bezskutecznie. Nie chciałam nigdzie wychodzić. Najlepiej bym się zamknęła w moim pokoju, wychodziła tylko do toalety lub coś zjeść i nie wpuszczała do niego nikogo. Wiem, że swoim zachowaniem ranię innych, ale naprawdę tego nie chcę. Może naprawdę powinnam wziąć się za siebie i powoli zmierzyć się z rzeczywistością. Nie wiem czy to będzie takie proste, ale spróbuje. Kilka dni później nie wiem jakim cudem poszłam na uczelnie. Może tylko dlatego, że miałam zaliczenie. Z Marleną pojechaliśmy samochodem jej rodziców. Nie wiem jakim cudem dali nam ich czarne, czyściutkie BMW. Otwierając drzwi dojrzałam pełno białego puszystego śniegu. Nic się nie zmieniło. Wyglądało tak jak zawsze. Zresztą co by mogło się zmienić przez ponad miesiąc. W końcu to jest zima. Mimo, że poprzednie zaliczenia miałam same 5 i 6, bardzo się bałam tego egzaminu. Może wyjdę na kujonkę lub coś w tym stylu, ale ja naprawdę nie potrzebuję tak dużo się uczyć jak inni. Dużo wynoszę z wykładów, chyba, że przysypiałam na nich. Egzamin był najgorszy ze wszystkich. Mimo, że zakuwałam więcej niż zawsze to nie byłam pewna czy w ogóle zdam ten egzamin. Myślami byłam gdzie indziej. Wiem, że najlepsze osoby z roku będą mogły odbyć praktyki w dziale marketingu PGE Skry Bełchatów. Kiedyś na tym zależało, a teraz jest mi to obojętne. Po wejściu na aulę wszystkie emocje opadły, a gdy dostałam test z 50 pytaniami, czytając je przy niektórych odpowiedziach byłam pewna odpowiedzi, a przy kilku się wahałam. Nie były takie trudne jak przypuszczałam. Po zaznaczeniu przeze mnie chyba prawidłowych odpowiedzi oddalam kartki naszemu wykładowcy. Z niecierpliwością czekałam na Marlenę, a z nią później na wyniki. Wybraliśmy się na kawę i ciacho. Tak zaczęłam jeść trochę więcej niż jabłko czy jedną kanapkę dziennie. Byłam z siebie zadowolona chociaż potrafiłam jeszcze przepłakiwać całe dnie i noce. Nie płakałam już tak dużo jak wcześniej, jednak gdy próbuje zasnąć, przeważnie budzę się z krzykiem. Śni mi się dzieciństwo, Michał, związek, w którym  było nam dobrze, a kończąc na zdradzie. Myślałam kilkakrotnie o samobójstwie, jednak mam za słabą psychikę i nie potrafię to zrobić. Wróciliśmy na uczelnie. Jeszcze nie było wyników. Miałam większy stres niż przed egzaminem. Po chwili wyszedł pan profesor wywieszając na drzwiach listę z wynikami. Popłakałam się i to po raz pierwszy od kilku tygodni ze szczęścia. Jako jedyna z grupy odpowiedziałam na wszystkie pytania bezbłędnie. Wszyscy mi gratulowali. Wraz z jakimś tam Pawłem będę miała praktyki w moim ukochanym klubie. Wiem tylko , że w ciągu tygodnia muszę dostarczyć wszystkie dane potrzebne do spisania umowy. Kiedyś na pewno bym się cieszyła, ale nie teraz. Teraz najważniejsze jest wyleczyć się. Zacznę chodzić na sesje do psychologów. Spróbuję otworzyć się. Będzie trudno, ale spróbuję. Postanowiłam, że jak tylko znajdę czas i zdobędę w sobie siłę wywalę wszystkie rzeczy, które będą przypominały mi Michała. Tak wiem mówiłam już to kilkakrotnie. Będę płakać i będę wrzucać wszystko do worków, a później prosto do śmietnika. Wiem, że dziewczyny mi w tym pomogą. Zawsze mogę na nie liczyć.

***
Komentarz odautorski nikły. Przepraszam, że tak krótko. Postaram się, aby następny był o wiele, wiele dłuższy :) Piątunio, Piątunio przybywaj. Niech tylko pogoda dopisze.
Pozdrawiam :)
EDIT : Przepraszam następny post dopiero przewiduje we wtorek może uda mi się wcześniej, ale nie obiecuje :) Zlotejszyn i wszystko jasne jak słońce :) Spróbuje popstykać fotki, żeby wam pokazać jak yło fajnie :)
P.S. Ekonomista zdany :) Jak to mówi Król Samojebek. Jestem podjarana :) Tak około tygodnia przewiduje :D
Pozdrawiam :)
Do wtorku :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz