środa, 4 grudnia 2013

Rozdział XVII

„Tak bardzo brakuje mi ciebie”
Loka – Prawdziwe Powietrze

Jesteśmy już po sezonie zasadniczym. Skra jest liderem, Zaksa vice, Resovia o dziwo piąta, przed nią jeszcze Politechnika i beniaminek z Radomia. O miejsce w półfinale gramy z dużo niżej notowanym Transferem. Niby przeciwnik wydaje się łatwy, wygraliśmy z nim dwa razy w sezonie 3:0, ale cicha woda brzegi rwie i nigdy nie można mówić, że to słaby przeciwnik i nie można go lekceważyć. Na nasze szczęście żaden z siatkarzy nie ma kontuzji, każdy jest zdolny do gry, na nic nie narzeka i chce pomóc drużynie nie z kwadratu tylko na boisku. Widać pomiędzy nimi rywalizację, ale tą zdrową. Widać dużo radości z gry co w poprzednim sezonie jakoś nie było widać. Widać, że to jest inna drużyna niż rok temu. Nie jest tą drużyną, która przepraszała kibiców za porażki, rozpamiętywała je, dla której piąte miejsce było szczytem marzeń. Mecze w Pucharze CEV wygrywamy jeden za drugim. Z Maćkiem widujemy się rzadziej niż wcześniej, ale wiedziałam, że życie siatkarza to nie tylko sława, duża ilość fanek lecz także częste wyjazdy, mecze na końcach Polski, wylanych hektolitrów potu na sali i dużo treningów. Boję się, że nasz związek tego nie przetrzyma. Niby mój ukochany mówi mi, że wszystkie nasze rozłąki odbijemy sobie po sezonie, pojedziemy na tydzień lub dwa nad morze, w góry albo za granicę. Gdzie tylko będę chciała, jednak ja od razu wybijam mu to z głowy, a decyzję o wakacjach podejmiemy wspólnie. Będziemy tylko we dwoje i nic ani nikt nam nie będzie przeszkadzał. Jednak ja nie jestem pewna czy dotrwamy do końca sezonu, będę próbowała z wszystkich walczyć o ten związek, bo kocham Maćka, ale to nie wszystko zależy ode mnie. To zależy od nas. Jeśli nawet po sezonie będziemy chcieli spędzić krótkie wakacje to jak powołają go do kadry to prosto pojedzie do Spały szlifować formę przed Mistrzostwami Świata w Polsce. Jesteśmy pomiędzy młotem, a kowadłem. Niby z jednej strony będę się cieszyć, że dostał powołanie i szansę żeby się pokazać, ale z drugiej będę za nim cholernie tęsknić bo jak zamkną go w tym Spalskim lesie to nie wypuszczą dopiero po mistrzostwach. Jestem bezradna. Dlaczego życie jest takie skomplikowane.
Ciągłe mecze nie pozwalają mi na regularne spotykanie się z Justyną. Wiem, że ją zaniedbuję. Czasami chciałbym żeby była blisko mnie. Nawet pomilczała, posiedziała przy mnie nie pytając o nic. Przez dalszą część rozgrywek więcej jestem na hali niż w domu. Niby przychodzę specjalnie wcześniej, wpada do marketingu, co już stało się tradycją, trochę gadamy przeważnie o błahych sprawach, o tym jak się czuję, czy wszystko jest w porządku, ale to nie to samo co w domu czy nawet na spacerze, razem bez osób trzecich. Niech już ten sezon się skończy. Czasami już brakuje mi siły, ale żeby wygrać mistrzostwo po dwóch latach przerwy trzeba zaciskać zęby i pracować za trzech. Może się powtarzam, ale wiem, że przez te wszystkie mecze, wyjazdy zaniedbuję Justynę. Pamiętam jak obiecałem jej jeszcze w szpitalu, że nie pozwolę żeby ktoś ją skrzywdził jednak teraz w tym momencie jak ja mogę ją ochronić jeśli nawet nie ma mnie w Bełchatowie tylko jestem w rozjazdach. Nawet nie pamiętam kiedy ostatnio na spokojnie rozmawiałem z rodzicami i babcią. Boję się, że nasz związek tego nie udźwignie. Boję się, że ją stracę. Wiem, że nawet jeśli przyniosę jej kwiaty, jakąś bombonierkę to nie pomoże w poprawie relacji pomiędzy nami. Widzę, że Tyśka rozumie, że to nie zależy ode mnie, że ja najchętniej rzucił bym w cholerę siatkówkę i dla niej przekreśliłbym moją karierę siatkarską. Wiem, że nie pozwoliłaby na to. Jakby tylko mogła zaciągała by mnie siłą na halę ćwiczyć jeszcze bardziej niż chłopacy. Była by moim prywatnym trenerem nieopuszczającym mnie nawet na krok. Wie co to jest rezygnacja z marzeń. Wie bo sama rzuciła siatkówkę, coś co kochała, co dawało jej spokój. Coś co się tylko w tym momencie dla niej liczyło. Coś co dawało jej siłę przezwyciężać wszystko co działo się w domu. Siatkówka była dla niej czymś innym niż dla każdego sportowca, była czymś czego nawet nie da się opisać słowami.
Dni mijają, a ja już nie wiem co mam robić. Znajduję sobie byle jakie zajęcie tylko żeby czas mi szybciej minął, a karty w kalendarzu cały czas pokazują tą samą datę, a czas jakby się stał w miejscu, a nie płynął do przodu. To wpadnę do przedszkola po Kubusia, który jest szczęśliwy, że go odbieram z przedszkola i mogę spędzić z nim trochę czasu, a to do dziewczyn, wnerwiając przy tym Marlenę, która tak się denerwuje ślubem i weselem, że ciekawe jak będzie się zachowywała w dzień ślubu albo przed ołtarzem mówiąc słowa przysięgi małżeńskiej, a to na jakąś pizzę z Olą, Paulą i Arkiem, którzy próbują jakoś dotrzymać mi towarzystwa. Wiem, że to wszystko zasługa Maćka, ale on nawet nie ma zamiaru się do tego przyznawać. Chociaż ja i tak wiem swoje. Coraz bardziej tęsknię za tym moim wielkoludem. Niby dużo rozmawiamy przez telefon, na skype, piszemy smsy, ale to nie to samo. Rozmowy z panią Haliną i babcią Teresą jeszcze bardziej mnie dołują. Próbują mnie pocieszyć chociaż tak naprawdę to ja ich powinnam. Oni widzą swojego syna i wnuka tylko kilka razy do roku chyba, że przyjeżdżają do niego w odwiedziny, a ja go praktycznie widzę więcej w ciągu tygodnia niż one przez rok. Dziękuję, że go mam przy sobie, a nie jak inne dziewczyny kilka razy w roku, a połowa z tego to przyjazdy na święta. Nie wiem jakbym bez niego wytrzymała. Czasami mnie denerwuje wygłupiając się i łaskocząc mnie czego wie, że nie lubię, ale za chwilę mi przechodzi. Nie potrafię się na niego gniewać. Wystarczy tylko jego hollywoodzki uśmiech, a ja od razu wymiękam. Takie wielkie, stare dziecko. Chcę tylko, że już się ta plus liga skończyła. Chcę go mieć tylko dla siebie.
Jesteśmy już po meczach z Transferem, szybkie gładkie dwa mecze po 3:0. Wracamy do Bełchatowa w wyśmienitych nastrojach. W autokarze nikt nie jest cicho, każdy coś śpiewa. Nawet Nikiego, Faku, Samiego i Aleksa uczymy śpiewać „Hello”, średnio im to wychodzi, ale nie jest aż tak źle jak można by było się spodziewać. Oczywiście wszystko zostało nagrane i przez Mariusza albo Andrzeja zostanie dodane na fejsika co już jest tradycją i dziwne by było jeśli by się tak nie stało. Niestety nie miałem okazji za dużo pograć. Trener wpuszczał mnie za Niko na podwyższenie bloku albo na zagrywkę bo dzisiaj nam szwankowała. Mariusz jest w formie i to jemu bardziej ufa trener niż mi. Doświadczenie, umiejętności, wszystko wskazuje na to. Wiem, że jestem młody i wszystko przede mną, ale nikt z całej dwunastki nie chciałby oglądać mecz z kwadratu dla rezerwowych. Niby cieszę się, że wygraliśmy, ale dużej zasługi z mojej strony nie było. Rewanż u nas za tydzień. Dobrze, że nie kolejny wyjazd i kilkaset kilometrów poza domem. Już wszyscy mają dość sezonu oprócz Karola, który przeżywa, że jeśli Stefan go nie powoła do kadry to nie będzie miał co wstawiać na fan page na fejsa, a jego samojebki nie są już w modzie i nikt mu ich nie lajkuje. Czasami się dziwię jak ja z takimi osobami jak Karollo można przebywać, przecież niedługo to on by nam zrył psyche swoim nietuzinkowym poczuciem humoru. Jednak będę może nie tęsknił za nim, ale będzie mi go brakować. Za bardzo się do niego przywiązałem, a może nie zanim tylko za jego wygłupami znanymi na cały świat.
Chłopaki wygrali, cieszę się razem z nimi. Wiem, że coraz bardziej jest im wygrywać mecze bo sezon był dłuższy niż zwykle po powiększeniu ligi zagrali tylko 4 mecze więcej, a jak doszły mecze w Pucharze CEV to trochę się ich nazbierało, a kalendarz był prawie zapchany po brzegi przez to, że nie chcieliśmy przekładać meczy na inne terminy. Widać to po nich, a Falasca coraz bardziej musi przeprowadzać zmiany. Dobrze, że mamy równą dwunastkę i można z czego wybierać bo każdy gra na takim samym poziomie. Cieszę się, że w końcu spotkam się z Maćkiem. Niby to tylko kilka dni rozłąki, ale jakoś bez niego przy boku dziwnie się czuję. Tak wiem, że jestem egoistyczna, że zamiast dać chłopakowi odpocząć po podróży i meczach to ja go gdzieś ciągnę, ale naprawdę się za nim stęskniłam, a to jest silniejsze ode mnie. Niestety już taką mam naturę. Już kilka minut temu powinien być autokar przed halą, a tu ani go nie widać ani go nie słychać. Trochę się o nich martwię, żeby czasem się nic nie stało. Może mieli problem z wjazdem do miasta. Ja się nawet nie znam kiedy są korki, problemy z wjazdem i wyjazdem z miasta itp. Jestem zdenerwowana bo nikt nic nie wie. Dziwnie się czuję bo z min dziewczyn chyba tylko ja histeryzuję. Odetchnęłam z ulgą widząc w oddali zbliżający się w stronę hali autokar w żółto – czarne barwy z siatkarzami. Nie wiem co by było ze mną jeśli by w ciągu 5 minut nie przyjechali. Już nie tylko bałam się o Maćka, ale o resztę skrzatów też.
Gdy wysiadłem z autokaru zobaczyłem szczęśliwą Justynę. Cieszyła się jakby ducha zobaczyła, trochę się jej przyglądałem, ale może jestem przewrażliwiony. Nawet przez chwilę wydawało mi się, że płacze. To wszystko przez te podróże i notoryczny brak czasu dla siebie. Tą końcówkę dnia spędziliśmy razem tylko we dwoje. Porozmawialiśmy o meczach, o mojej grze, o podróży. Oglądaliśmy filmy, które wcześniej nawet by nie obejrzała. Nawet by nie spojrzała na opakowanie płyty. Wiem, że robiła to wszystko dla mnie. Wiem, że mnie spiera we wszystkim co robię. Jednak mi tylko wystarczał jej uśmiech. To, że była razem ze mną kiedy jej najbardziej potrzebowałem. Kiedy potrzebowałem żeby mnie przytuliła. Widać, że się za mną stęskniła, tak jak ja za nią. Tylko nie wiadomo, które bardziej. To nie było ważne w tej chwili.
 
***